czwartek, 16 lipca 2015

Czas zamienić tenisa na tenis

Kilka razy w roku mam trudną przyjemność znaleźć się nie przy głośniku, lecz przy mikrofonie. Dziennikarz prowadzący program zadaje pytania, ja – lub my – mam odpowiadać. Chciałbym to robić i pięknie w formie, i ciekawie w treści. Mam świadomość, że nie zawsze mi się udaje. Dziennikarz-bloger piszący o polszczyźnie w mediach też ma prawo do popełniania błędów, prawda?

Samokrytykę wygłosiłem, wymówkę sobie zapewniłem, linię obrony nakreśliłem, więc mogę ruszać do ataku. Dziś piszę „po linii” – jak mawiali działacze partyjni w czasach słusznie minionych – radiowej.
W stacji – niestety jednej z tych, których słucham naprawdę chętnie – reporter opowiadał o niedawnych wydarzeniach na Ukrainie. „Samochód na numerach z Kościerzyny brał udział w strzelaninie”. Ledwo zanotowałem to zdanie, a tu kolejna rewelacja: „O tym, że auto walczy na Ukrainie..”...
W tym miejscu wypada podkreślić, że komentatorzy sportowi mają o wiele trudniejszą pracę. Muszą mówić na żywo, a wtedy znacznie łatwiej o popełnienie jakiegoś przejęzyczenia. Powtarzania w nieskończoność błędów, z których cała Polska śmieje się jeszcze od czasów przedinternetowych, nie usprawiedliwiam. Zwracam tylko uwagę, że reporter „niusowy” ma czas, aby przygotować się do relacji, i nie musi mówić wszystkiego z głowy, czyli – jak sobie we własnym gronie żartują dziennikarze – z niczego.
Samochód nie może brać udziału w strzelaninie ani czynnego, ani biernego. Nawet pistolet nie może. Co innego żołnierz, policjant czy zwykły bandyta. „Auto walczy na Ukrainie...” – w tym przypadku, jako dziennikarzowi sportowemu, najbardziej zabrakło mi wyniku tej walki.
Z innej stacji, już mniej przeze mnie lubianej, dowiedziałem się, że jacyś ludzie „nie potrafią angielskiego”. Nieuki czy co? Ja nie mam do nich żadnych pretensji, skoro w polskim radiu (małe litery, bowiem nie chodzi tu o Polskie Radio) prezenterzy nie potrafią nawet polskiego.
Jest też w naszym eterze stacja, której słucham z mieszanymi uczuciami. Muzyka mi odpowiada, i to bardzo, czego nie mogę powiedzieć o prowadzących jedno z pasm programowych. Dwóm facetom wydaje się, że są bardzo dowcipni, jednak z tych niby-żartów śmieją się chyba tylko oni dwaj. Ponieważ ich nie lubię, czego nie ukrywam, więc właśnie ich wykorzystam do omówienia często popełnianego błędu.
„Czas zamienić tenisa na piłkę” – powiedział jeden z nich. Pisaniem o tenisie zajmuję się zawodowo od 23 lat. Do tej pory w bierniku liczby pojedynczej zawsze używałem formy „tenis”, ale robiłem to intuicyjnie. Żeby ktoś mi nie zarzucił, że jestem jak policjant z drogówki przekraczający jednocześnie dozwoloną prędkość i podwójną ciągłą, przygotowałem się także z teorii. „Tenis” jest rzeczownikiem nieżywotnym rodzaju męskiego z IV grupy deklinacyjnej. Oznacza to, że w bierniku przyjmuje formę mianownika.
Całe szczęście, bo gdyby „tenis” był choć trochę żywotny, to ci dwaj mieliby nie tylko rację, ale i powód do naśmiewania się ze mnie. Ja jednak, jeszcze bardziej niż zwykle (o ile to w ogóle możliwe), znów bym nie zrozumiał ich żartu.


5 komentarzy:

  1. Raz w życiu (i to bardzo dawno) spotkałem człowieka, który grał w tenis (w kogo, co? - w tenis). 99,99% znanych mi tenisistów gra w tenisa, ja też. Czytając Twój tekst przeraziłem się, że teraz do końca życia będę już tylko grać w tenis. Na szczęście jest Internet i Poradnia językowa w której przeczytałem: "Możemy powiedzieć „Lubię tenis” i „Lubię tenisa”, ale w zasadzie tylko „Gram w tenisa” (bardzo rzadko forma tenis pojawia się po przyimku w). "

    OdpowiedzUsuń
  2. A... jeszcze mały donosik. Dziś w relacji z meczu tenisowego przeczytałem: "W interesująco zapowiadającym się spotkaniu Lucasa Pouille z Chorwatem Franko Skugorem faworyt był jeden." :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O faworytach już kiedyś pisałem - http://polish-swoj-polish.blogspot.com/2015/02/potrzebna-strata-czasu.html. I zapewne jeszcze trzeba będzie jeszcze kiedyś do tego wrócić.
      Tenis czy tenisa - wszystko zależy od kontekstu

      Usuń
  3. Ja interesuje się tenisem od wielu lat. Moim faworytem natomiast jest mój instruktor tenisa, który zaraził mnie pasją. To jemu wszystko zawdzięczam. Nawet, jeśli nigdy nie był w telewizji, to dla mnie jest na pierwszym miejscu.

    OdpowiedzUsuń