piątek, 29 czerwca 2018

Zawieszenie broni


Piłkarze strzelają do swoich bramek, policjanci w nieoznakowanych radiowozach zatrzymują policjantów w innych nieoznakowanych radiowozach, księża spowiadają się z grzechów popełnionych myślą, słowem i uczynkiem, to ja nie mogę popełnić błędu ortograficznego?

Mogę, ale przecież nie będę wam podpowiadał, kiedy, gdzie i jak pokalałem polszczyznę. Nie będę też głupio się tłumaczył, że to piłka mnie trafiła, a nie ja ją, że goniłem przestępcę i nie chciałem się dekonspirować, że jestem tylko człowiekiem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce.

Kiedy dowiedziałem się o tym „swojaku”, wyciągnąłem z zakamarków pamięci wszystkie wyrazy na k, ch, p – praktycznie od a do z. Żeby w stanie wzburzenia emocjonalnego nie ryzykować kolejnego błędu na piśmie, tylko wymamrotałem je sobie pod nosem, zupełnie nie przykładając się do właściwego akcentowania.

Jak nie ten, to inny piłkarz wcześniej czy później znowu pomyli bramki. Być może jakiś policjant po cywilnemu za chwilę straci prawo jazdy za rażące przekroczenie dozwolonej prędkości w terenie zabudowanym. Raczej nie muszę nikogo przekonywać, że sutanna to jeszcze nie aureola.

Chciałbym się mylić, ale mam przeczucie graniczące z pewnością, że jeszcze nieraz (wolałbym napisać „nie raz”) ch pomyli mi się z h, rz z ż, a ó z u. Znowu sobie wtedy zaklnę i pomyślę o tych, nad którymi znęcam się tutaj co dwa tygodnie. Przeczytali czy jeszcze nie znaleźli? Będą mieli powód do beki czy zadowolą się tą samokrytyką?

Teraz ogłaszam amnestię, chociaż zbyt wiele czasu marnuję na oglądanie transmisji z mundialu i wysłuchiwanie komentarzy w studiu, dzięki czemu mógłbym wypełnić cały dzienniczek „poliszowych” notatek. Za kilka dni przerzucę się na angielski i wtedy nie będę miał nic do powiedzenia na temat poprawności językowej komentatorów. Nie wiem, jak to wytrzymam...

Za trzy tygodnie blog będzie czynny jak zwykle. J

piątek, 15 czerwca 2018

Uff przez duże o


Siła wyższa zachwiała dwutygodniowym cyklem Polish swój Polish. Akurat w zeszły piątek dopieszczaliśmy – to znaczy grafik dopieszczał, a ja tylko trochę się wymądrzałem – opakowanie najważniejszego tekstu, jaki napisałem w tym roku. Szczerze zachęcam do kupienia ze względu na bohatera.



W zeszłym tygodniu książka, w przyszłym wesele Zuzi, w tym mundial, więc chyba rozumiecie, że ostatnio miałem niewiele czasu na robienie notatek na potrzeby bloga. Na szczęście były w telewizji mecze, na które znalazłem godzinkę, a przy okazji odkryłem nieznany mi do tej pory głos.

Jak na debiut całkiem nieźle, bo ze złośliwą satysfakcją zapisałem w komputerze trzy cytaty. „Mieć większą alternatywę” – zauważył komentator. Doceniam, że nie powiedział o dwóch, trzech czy iluś-tam jeszcze alternatywach. Alternatywę – przypomnę – albo się ma, albo nie. Ich liczba i rozmiar nie mają znaczenia. Wypowiada się na ten temat Słownik Języka Polskiego PWN (1. Dwie wykluczające się możliwości, np. mieć alternatywę; 2. Sytuacja wymagająca wyboru między dwiema wykluczającymi się możliwościami, np. stanąć przed alternatywą; 3. potocznie: inna możliwość), a ja też już zdążyłem wspomnieć o tym w felietonie Alternatywy 1.

„Popełniliśmy aż nadto za dużo błędów” – komentator utożsamił się z jedną z drużyn. W sumie nic dziwnego, bo to była nasza drużyna. Wydawało mi się, że zasób pleonazmów obecnych na co dzień w polskich mediach nie tylko sportowych jest ograniczony, a jednak byłem w błędzie. Nie wiem jedynie, czy kpić, czy docenić tę kreatywność.

„Uff przez duże o” – odetchnął z ulgą, która mogła udzielić się wielu telewidzom. Próbowałem odetchnąć i ja. Zaczynałem od dużego o i nic. Próbowałem z małym i też bez powodzenia. To może przez podwójne o? Udało się, ale wtedy zorientowalem się, że I was relieved. W sumie nic dziwnego, bo dla wielu komentatorów polski jest językiem niestety bardziej obcym od obcych.