Ostatnio, nie tylko z powodu US Open i
permanentnego niewyspania, nie miałem czasu słuchać radia i przeglądać
internetu, a w telewizji oglądałem naprawdę niewiele sportu poza tenisem.
Koledzy nie zostawili mnie jednak w potrzebie i udzielili mi wszechstronnej
pomocy w pisaniu tego bloga. Serdecznie dziękuję!
Tytuł na pierwszej stronie gazety ostrzega
przechodniów przed agresywnym budynkiem. „Kamienica grozi, że się zawali” –
grzmi autor informacji. Wiele starych domów zawaliło się bez uprzedzenia,
niektóre ujawniły przy tym zabójcze instynkty, a ta zachowała się przezież i
przyzwoicie, i odpowiedzialnie. Ja byłbym skłonny tę kamienicę pochwalić.
Chcieli dobrze, a wyszło jak zwykle… Portal
informacyjny zwrócił uwagę czytelników na odrażające zjawisko, ale całej
zasługi nie przypisał sobie, lecz – jak należy – powołał się na źródło.
„Wstrząsające historie o pedofilii w xxx” – głosił tytuł w internecie. Za
iksami ukryłem nazwę tygodnika, bo to raczej nie w jego redakcji dochodzi
(dochodziło) do tych przestępstw. To właśnie ten periodyk opisał pedofilię sami
wiecie gdzie.
Tenisiści skończyli grać, w telewizji
skończyły się nawet powtórki, więc włączyłem radio. Zdążyłem w ostatniej
chwili, bo gdybym najpierw włączył ekspres do kawy, to przegapiłbym informację,
że „w licytacji wzięły udział klacze”. Szkoda, że w Janowie. Moja mama, która
lubi „Wojny magazynowe”, chętnie obejrzałaby, jak gniada próbuje przebić karą,
a siwa wygrywa aukcję z kasztanką.
W weekend przeprosiłem się z piłką nożną. Jedną
ligę oglądam, bo nigdy nie wiadomo, kto wygra mecz, a drugą, bo nigdy nie
potrafię przewidzieć, co będzie stało na niższym poziomie – gra czy komentarz.
Tego dnia piłkarze spisali się lepiej. Goli nastrzelali wprawdzie niewiele, ale
wszystko sprzysięgło się przeciwko nim. „Obawiałem się, że piłka może wpaść do
własnej bramki”. Nie wpadła, więc dziennikarz odetchnął z wyraźną ulgą.
Kiedy rzeczowniki w zdaniu złożonym zamieniają
się miejscami i rolami, zdanie na ogół traci sens i często staje się
zabawne. W sierpniu, kiedy całymi wieczorami oglądałem relacje z zawodów
lekkoatletycznych, zanotowałem sobie taką perełkę: „Jeszcze pokrzyczał za tym
młotem i wylądował poza 80. metrem”. Sprawdziłem wyniki: młot medalu nie
zdobył, na podium nie stanął. Może ktoś zna jego dalsze losy?