Ktoś wrzucił na Twittera, kolega dziennikarz
podał dalej, a ja obiecałem, że wykorzystam. Oto cytat z życiorysu (przepraszam
– tam jest coś o jakimś CV) „nowego członka rady nadzorczej”: „Stwożenie
pierwszych polityk compliance dla grupy PZU”.
„Stwożeniem” nie zamierzam się zajmować –
internet już wykpił, a kto przegapił, jeszcze może się przyłączyć. „Compliance”
też mnie nie interesuje, chociaż wkurza, bo angielska zaraza zatacza coraz
szersze kręgi. Ja biorę na warsztat „politykę” w liczbie mnogiej.
Są w języku polskim rzeczowniki niemające
liczby pojedynczej – drzwi, spodnie, rajstopy, nożyce, wakacje, ferie, Bieszczady,
Hawaje, Bahamy… Są też takie, które liczbę pojedynczą mają lub nie mają
zależnie od znaczenia. Na przykład zawody – impreza sportowa nie ma, a profesja
czy rozczarowanie już tak. Albo zapasy – jako dyscyplina sportu występują tylko
stadnie, natomiast rezerwa lub zasób poradzą sobie nawet bez towarzystwa. Różnicy
między majtkiem a majtkami też tłumaczyć nie trzeba. Ciekawe, że w tę stronę
błędów nikt nie popełnia; nikt nie próbuje na siłę tworzyć liczby pojedynczej.
Przypisywanie liczby mnogiej rzeczownikom,
przy których w słowniku widnieje adnotacja BLM, staje się coraz bardziej
powszechne. BLM – czyli brak liczby mnogiej. Cytowany na wstępie członek rady
nadzorczej „stwożył” nie pierwszą, lecz drugą, trzecią czy diabli wiedzą którą
politykę. Sami politycy – co zrozumiałe – często mówią o politykach. Gdyby
dobrze o tych z własnej partii i źle o przeciwnikach, to byłoby oczywiste. Oni
jednak dla polityki wewnętrzej, polityki zagranicznej, polityki obronnej i
każdej innej znaleźli wspólny mianownik i nadali mu liczbę mnogą.
Rozważania o „ryzykach” prowadzą głównie
pracownicy firm ubezpieczeniowych, nie tylko ci z rad nadzorczych. Ekonomiści
też nie są bez winy, a i do dziennikarskiego ogródka wypadałoby wrzuć nie kamyk, lecz kamień.
Czytam prasę, słucham radia, oglądam telewizję, przeglądam internet i zaczynam
się bać. Wszystkiego! Bo nie jedno ryzyko mi grozi, lecz wiele przeróżnych
ryzyk. Zewsząd.
Równie źle jest z naszym przemysłem. Dopóki
ekonomiści i dziennikarze zajmujący się tematyką gospodarczą opowiadają o
dobrej kondycji polskiego przemysłu, czuję się uspokojony. Niepokoi mnie, gdy
zaczynają drążyć i dociekać, która gałąź przemysłu ma się lepiej, a która
gorzej. No i wychodzą im z tego „przemysły” lepsze i gorsze. Pod względem
językowym wszystkie potraktowane liczbą mnogą są złe.
Albo benzyna. Już nie wnikam w oktany, bo
sprzedałem samochód, ale słyszę ekpertów opowiadających, że „ceny benzyn przed
wakacjami najprawdopodobniej wzrosną”. I martwię się podwójnie. Sam wprawdzie
już nie tankuję, ale wiem, że droższe paliwo to droższy chleb. Wiem również, że
benzyna ma jakieś tam PB, ale przede wszystkim BLM.