Piłkarze strzelają do swoich bramek,
policjanci w nieoznakowanych radiowozach zatrzymują policjantów w innych
nieoznakowanych radiowozach, księża spowiadają się z grzechów popełnionych
myślą, słowem i uczynkiem, to ja nie mogę popełnić błędu ortograficznego?
Mogę, ale przecież nie będę wam podpowiadał,
kiedy, gdzie i jak pokalałem polszczyznę. Nie będę też głupio się tłumaczył, że
to piłka mnie trafiła, a nie ja ją, że goniłem przestępcę i nie chciałem się
dekonspirować, że jestem tylko człowiekiem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce.
Kiedy dowiedziałem się o tym „swojaku”,
wyciągnąłem z zakamarków pamięci wszystkie wyrazy na k, ch, p – praktycznie od
a do z. Żeby w stanie wzburzenia emocjonalnego nie ryzykować kolejnego błędu na
piśmie, tylko wymamrotałem je sobie pod nosem, zupełnie nie przykładając się do
właściwego akcentowania.
Jak nie ten, to inny piłkarz wcześniej czy
później znowu pomyli bramki. Być może jakiś policjant po cywilnemu za chwilę
straci prawo jazdy za rażące przekroczenie dozwolonej prędkości w terenie
zabudowanym. Raczej nie muszę nikogo przekonywać, że sutanna to jeszcze nie
aureola.
Chciałbym się mylić, ale mam przeczucie
graniczące z pewnością, że jeszcze nieraz (wolałbym napisać „nie raz”) ch
pomyli mi się z h, rz z ż, a ó z u. Znowu sobie wtedy zaklnę i pomyślę o tych,
nad którymi znęcam się tutaj co dwa tygodnie. Przeczytali czy jeszcze nie
znaleźli? Będą mieli powód do beki czy zadowolą się tą samokrytyką?
Teraz ogłaszam amnestię, chociaż zbyt wiele czasu
marnuję na oglądanie transmisji z mundialu i wysłuchiwanie komentarzy w studiu,
dzięki czemu mógłbym wypełnić cały dzienniczek „poliszowych” notatek. Za kilka dni
przerzucę się na angielski i wtedy nie będę miał nic do powiedzenia na temat
poprawności językowej komentatorów. Nie wiem, jak to wytrzymam...
Za trzy tygodnie blog będzie czynny jak
zwykle. J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz