czwartek, 16 kwietnia 2015

Alternatywy 1

A tak sobie ostrzyłem apetyt... Tak bardzo chciałem się pośmiać z tego słowa... Już szykowałem puentę, że skoro mecz i rewanż komentatorzy, eksperci i sami piłkarze nazywają „dwumeczem”, to wypicie dwóch setek – dla równowagi zawsze warto łyknąć także na drugą nóżkę – powinno być dwusetką. Przezornie zajrzałem jednak do słownika i okazało się, że „dwumecz” już tam jest!

Trudno, trzeba z tym żyć i pisać dalej. Tematów na (nie)szczęście nie brakuje. Jeden zgrzyta mi w uchu praktycznie bez przerwy. O „tenisie ziemnym” – nawet w środowisku tenisowym, w którym obracam się na co dzień – slyszę tak często, że – przyznaję – zaczynam już obojętnieć. Jaki ziemny? Skąd oni wszyscy to wzięli?
Nie ma takiej dyscypliny sportu w wykazie ministerstwa, nie ma takiego związku w Polsce i nie ma takiej federacji na świecie. Jest Polski Związek Tenisowy (i Polski Związek Tenisa Stołowego), jest International Tennis Federation (i International Table Tennis Federation). W magazynie „Tenisklub” znajdziecie wprawdzie „Tenis (przy)ziemny”, ale felietonista ma trochę inne prawa. Pół biedy, kiedy tenisiści grają akurat na mączce, a komentator chlapnie coś o „tenisie ziemnym”. Jak to brzmi podczas Australian Open, Wimbledonu i US Open (że wymienię tylko turnieje Wielkiego Szlema)?
Tak samo jak „Stany Zjednoczone Ameryki Północnej”. USA – jak by nie liczyć – to trzy litery odpowiadające trzem wyrazom. N, symbolizującego ową północ, próżno szukać. Dziwić się też chyba nie warto, skoro o SZAP wspomina jeden z portali najchętniej odwiedzanych przez uczniów raczej niezawyżających średniej klasowej, o ogólnopolskiej nie wspominając.
Tak samo jak „tenis ziemny” irytuje mnie „olimpiada”. Nie mam nic przeciwko samemu słowu, lecz nadawaniu mu niewłaściwego znaczenia. Nie jest to bowiem – wbrew potocznej opinii – synonim igrzysk olimpijskich. Zgodnie z definicją olimpiada oznacza czteroletni okres pomiędzy igrzyskami. Wiatraków jest jednak tak dużo, a Don Kichotów tak niewielu, że ta tendencja wydaje się nieodwracalna.
Słowo „handicap” występuje w polszczyźnie przede wszystkim w kontekście sportowym i jest stosowane najczęściej jako synonim sytuacji uprzywilejowanej. Mieć handicap – to w rozumieniu naprawdę wielu mówiących i piszących przewaga na starcie. Całkiem niesłusznie, ponieważ w języku angielskim, z którego ten wyraz się wywodzi, „handicapped people” to ludzie upośledzeni, ułomni. Czy niepełnosprawność może dać im jakąkolwiek przewagę w rywalizacji ze zdrowymi rywalami?
Na tę samą półkę można włożyć „alternatywę”. „Alternatywy 4” mógł mieć tylko Stanisław Bareja. Większość Polaków, w tym także wielu dziennikarzy (nie tylko sportowych), zadowala się dwiema (nie dwoma, bo to rodzaj żeński). A alternatywa – zgodnie z podręcznikowym rozumieniem tego słowa – zawsze jest tylko jedna. Możliwości, jakie daje, może być oczywiście wiele, ale sama alternatywa to nic innego jak możliwość wyboru między róźnymi opcjami.
Mówić po polsku poprawnie czy niepoprawnie – to właśnie jest alternatywa, ale nie dwie alternatywy.

6 komentarzy:

  1. Fajny blog, natrafiłem przypadkiem, ale już dużo się dowiedziałem. Ale do rzeczy... Od wielu lat nurtuje mnie jedna kwestia. ofenzywa/defenzywa czy ofensywa/defensywa ??
    Polscy komentatorzy (piłkarscy, siatkarscy itd) nagminnie używają tych pierwszych. A jak jest poprawnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam na blogu :-)
      Na piśmie OFENSYWA, w wymowie raczej OFĘSYWA
      Wyjaśnieniem, ale nie usprawiedliwieniem dla "ofenzywy", może być TRANZAKCJA (mimo pisowni TRANSAKCJA) - widocznie koledzy zbyt daleko posuwają się w tej analogii

      Usuń
  2. Panie redaktorze, olimpiada w znaczeniu igrzysk jest w słownikach dłużej, niż pan żyje. Po co się bawić w tak niemądry snobizm?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Imienniku
      Nie napisałem, że w słowniku nie ma olimpiady. Dziękuję, że pozwolił mi Pan poczuć się jeszcze młodziej, ale pamiętam, że dziennikarze staranniej przygotowani do zawodu odróżniali kiedyś olimpiadę od igrzysk.
      W wielu dziedzinach są różne szkoły - mnie stanowczo bliżej do tej, która może i trochę archaiczna... Prawo Kopernika podpowiada, że większość zmian - także w języku - to zmiany na gorsze. Jeśli można je choć trochę spowolnić, to dlaczego by nie spróbować?
      Pozdrawiam wcale nie strosząc się na snobizm
      A.

      Usuń
    2. To, że olimpiada oznaczała u starożytnych Greków okres pomiędzy igrzyskami, to ciekawostka, którą można zabłysnąć na imprezie albo i w czasie komentowania niezbyt emocjonujących zawodów. W Polsce czasów igrzysk nowożytnych olimpiada oznacza igrzyska olimpijskie.
      Prawo Kopernika wcale nie podpowiada, że większość zmian w języku (i nie tylko) to zmiany na gorsze, a jest to oczywista bzdura (kiedyż były te złote czasy?). Takie ich spowalnianie, zwłaszcza w tym wypadku, to zawracanie kijem Wisły, ale przynajmniej można poszpanować, że się jest staranniej przygotowanym, że się wie lepiej.

      Usuń
    3. Cieszę się, że mój blog ma tak dociekliwego czytelnika. Wygląda na to, że pozostaniemy przy swoich opiniach, jednakże chciałbym zwrócić uwagę, że:
      1. Obawiam się, że żaden z nas nie pamięta, co w polszczyźnie znaczyło słowo "olimpiada" w 1896 roku;
      2. Prawo Kopernika mówi o wypieraniu lepszego pieniądza przez gorszy; to samo dzieje się z jeżykiem - trend do upraszczania i ujednolicania wszystkiego sprawia, że język staje się uboższy, bo pewne formy zanikają bezpowrotnie;
      3. O zawracaniu kijem Wisły i walce z wiatrakami - obie czynności skazane są na niepowodzenie - sam pisałem, więc nie mogę się z Panem nie zgodzić;
      4. Jest mi przykro, że nie potrafiłem tak tego ująć, aby uniknąć podejrzenia o szpan.
      Pozdrawiam i proszę o dalsze krytyczne uwagi. Jestem tu co tydzień.

      Usuń