O Zuzi na tym blogu już wspominałem, i to
kilka razy. Wtedy była jeszcze panną. Teraz pora na Pawła, za którego wyszła
dwa miesiące temu. Dzięki jego inspiracji wreszcie rozwiązałem dręczącą mnie od
pewnego czasu zagadkę językową. Oczywiście mogłem rozwikłać ją samodzielnie,
ale to nie to samo.
Zuzia i Paweł, wracając z wakacji, zahaczyli –
ku mojej radości – o Węgry. Niby niespodzianka, ale przecież mogłem się
domyślać, że znajdą kilka minut, aby rozejrzeć się po półce (półkach?) z tokajami.
Jeszcze raz dziękuję i jeszcze raz zapewniam, że trzymam tę butelkę na okazję
znacznie rzadszą niż po prostu chęć napicia się wina.
Kiedy już butelka przeszła z rąk do rąk, kiedy
podziękowałem za pamięć (kurtuazyjnie, bo przecież niemal z każdego wyjazdu
przywozimy sobie jakieś drobiazgi), przeszliśmy z Pawłem do rozszyfrowywania
napisów. „Edes” jak to „edes” – od dawna wiem, że słodkie. Ale skąd się wzięło
(wziął? wzięła?) „szamorodni”?
Odpaliliśmy komputer i już po chwili – nie
wiem, jak Paweł, ale ja miałem takie wrażenie – wyważyliśmy szeroko otwarte
drzwi. Intuicja podpowiadała przecież, że żaden Węgier nie mógł wymyślić wyrazu
„szamorodni”; jeśli już, to najwyżej pisownię przez „sz”, co czyta się „s”.
Wikipedia nie powinna być wyrocznią, ale w tym przypadku chyba wystarczy: „nazwa tego węgierskiego wina wywodzi się z języka
polskiego (ze względu na wielkość spożycia w Rzeczpospolitej) i oznacza sam się rodzi lub samorodny”.
Tak
często narzekamy na psujące polszczyznę anglicyzmy i nieświadomie używamy
pasożytniczych rusycyzmów, że zapominamy o wpływie polskiego na inne języki.
Jakiś czas temu wpadł mi w ręce artykuł o konieczności obrony ukraińskiego
przed coraz bardziej popularnymi polonizmami. Ten tekst już dawno mi się
zapodział, ale studiując etykietę na butelce prawie szamorodni wpadłem na pomysł, żeby znaleźć trochę przykładów naszej
ekspansji.
Żeby nie wyważać kolejnych drzwi, korzystam z
pomocy autorów strony „Błędy i owędy”, którą bez kłopotów znajdziecie na
Facebooku. Naprawdę warto śledzić! Podają oni takie przykłady:
– węgierski: kaposzta (kapusta), pisztrang
(pstrąg);
– ukraiński: cikawyj (ciekawy), ważnost (ważność),
dopiru (dopiero);
– białoruski: a mienawita (a mianowicie),
skarha (skarga);
– czeski: prziroda (przyroda), przedmet (przedmiot);
– słowacki: predmet (przedmiot);
– litewski: suknele (suknia);
– rumuński: smintina (śmietana), bogat
(bogaty);
– angielski i francuski: mazurka (mazurek);
– niemiecki: Grenze (granica), Gurke (ogórek).
Zostaje jeszcze jedno słowo, które Polska dała
całemu światu. Moi niemieccy przyjaciele bardzo się zdziwili, kiedy
powiedziałem im, że ichnia Wodka wcale nie pochodzi od rosyjskiej wodki. A
niechaj więc narodowie wżdy postronni znają, iż słowo Wodka, wodka, vodka,
votka, vodki, vodko – i niechaj je piszą, jak lubią – Polakom zawdzięczają.
Ja jednak wolę węgrzyna...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz