Kiedy oglądam telewizję albo słucham radia,
często nie wierzę własnym uszom, że ktoś – nie byle kto przecież, bo
dziennikarz – może mówić po polsku tak niepoprawnie. Niektóre brednie są tak urocze, że z wrażenia nie jestem w stanie ich zanotować. Ze słowem
pisanym łatwiej – sam autor podsuwa mi pod nos materiał dowodowy.
Dzisiaj sięgnąłem, zresztą często sięgam, po
jeden z magazynów historycznych. Wiem, kiedy była bitwa pod Grunwaldem, i
odróżniam władców dynastycznych od elekcyjnych, ale – przyznaję ze wstydem – o
niektórych wydarzeniach dowiedziałem się dopiero teraz.
„Nikt z obecnych na polu bitwy nie wiedział
jeszcze, że to, co wydarzy się za chwilę, przejdzie do legendy polskich walk o
niepodległość w XIX w.” – niczego nie dodałem, niczego nie skróciłem. Doceniam
bezbłędną interpunkcję i solidną konstrukcję zdania złożonego, ale muszę dodać,
że tak autor opisał bitwę pod Racławicami.
Nie wiem, co się zmieniło (to znaczy wiem, ale
nie od razu powiem). Może w ramach pisania historii Polski od początku (w
znaczeniu od nowa, nie od 966 roku) ktoś przesunął datę insurekcji
kościuszkowskiej o kilka lat? Dzięki temu odkryciu kosynierzy ruszyli do ataku
na rosyjskie armaty nie w 1794, lecz w 1801 roku (albo jeszcze później, ale musieliby
skończyć szturm najdalej w sylwestra 1900).
Równie dobrze mogła zmienić się numeracja
stuleci. Jedna reforma mniej, jedna więcej... Uczniowie wszystko przeżyją, byle
tylko wakacji nikt im nie skracał. Jeśli z testu będzie wynikało, że rok 1794
to wiek XIX, to być może nie uwierzą, ale na pewno zaznaczą właściwą (czyli
bzdurną) odpowiedź.
Zgoda – autorowi pomieszał się szyk zdania.
Polszczyzna dopuszcza szyk przestawny, ale nie może być on aż tak dowolny, jak
na przykład program łyżwiarzy figurowych (a podobno nawet i oni, pod rygorem
utraty punktów, muszą jednak trzymać się pewnych kanonów). Nie wolno swobodnie
przestawiać wyrazów, bo można zmienić sens zdania. Gdyby autor napisał, że
„Nikt z obecnych na polu bitwy nie wiedział jeszcze, że to, co wydarzy się za
chwilę, w XIX w. przejdzie do legendy polskich walk o niepodległość”, wtedy od
razu mógłbym sięgnąć po przykłady zasłyszane w telewizji.
„Każdy ma prawo składać doniesienia do
prokuratury, jeśli ma cień podejrzenia o popełnieniu przez niego przestępstwa”
– stwierdził polityk zapytany przez dziennikarza. Tu także, jak widać, idą
zmiany. Samooskarżanie się znów ma być mile widziane...
Zejdźmy z boiska politycznego, bo to grunt raczej grząski, i przejdźmy na piłkarskie. „Ta drużyna potrafi grać tylko znakomicie w
pierwszej połowie” – ocenił komentator. W jego głosie zabrzmiała nutka krytyki,
ja natomiast, będąc prezesem, trenerem albo kibicem, pękałbym z dumy, że moja
drużyna „potrafi grać tylko znakomicie”. To nic, że w pierwszej połowie, bo
inne zespoły nie potrafią tego w żadnej.
„88. minuta rozpoczęła się tego meczu”... Mam wrażenie, że dziennikarz wrzucił do bębna
maszyny losującej karteczki z częściami tego zdania i wyciągał po jednej.
Dobrze, że nie wyszło mu „Się 88. tego minuta meczu rozpoczęła”. W sumie bez
różnicy – tolerancyjny telewidz dobrze wie, o co chodzi.
„Ustawia piłkę w narożniku Niemiec”. To wręcz
klasyczny przykład szyku telewizyjnego. Komentatorzy mają irytującą manierę
stawiania podmiotu na końcu zdania. Wydawało mi się, że najprościej byłoby od
niego zacząć, dzięki czemu słuchacze od razu wiedzieliby, kto to zrobił, a dopiero
później co, kiedy, jak, po co i tak dalej. „Niemiec ustawiłby piłkę w
narożniku” i nie trzeba byłoby szukać na mapie, o jaki narożnik Niemiec mogło
chodzić dziennikarzowi.
„Namierzone to kopnięcie przez sędziego”.
Mogła być wojna totalna, był i mecz totalny. Ktoś został kopnięty przez
sędziego w stronie biernej, więc w czynnej – to chyba logiczne, prawda? –
sędzia kogoś kopnął. Całe szczęście, że kopnięcie zostało namierzone bez
potrzeby użycia VAR, więc można mieć nadzieję, że sędzia poniósł zasłużoną
karę. Zaraz zaraz, czyżby teraz miał być sędzią we własnej sprawie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz