Ja tu sobie (no i wam) gadu-gadu o
polityce, debatach i wyborach, a tam talenty komentatorów – na szczęście nie
wszystkich – rozwijają się szybciej niż kariera Roberta Lewandowskiego. Jemu –
ostatnio rzadko, ale jednak – zdarzają się mecze bez gola, natomiast im nie
zdarzają się transmisje bez zdania wypowiedzianego jakby z myślą o tym blogu.
Doceniam i szczerze dziękuję.
Jeśli o piłkarzach nie będących
bramkarzami... Stop, tu zróbmy krótką dygresję, bo komuś może się nie podobać
pisownia rozłączna „nie” z imiesłowem przymiotnikowym. Pod koniec XX wieku Rada
Języka Polskiego postanowiła ujednolicić zasady pisowni tej partykuły z
imiesłowami czynnymi i biernymi, lecz nie wszyscy jej członkowie podzielają ten
pogląd. Jeśli więc komputer alarmuje was wężykiem, że w „nie będących” jest
błąd, to mu nie wierzcie, bo można i tak, i tak, chociaż kiedyś trzeba będzie jednak
pożegnać się ze spacją.
Wracajmy jednak na boisko. Jeśli o
piłkarzach nie będących bramkarzami, obrońcami, skrzydłowymi albo napastnikami myślicie,
że to pomocnicy, to jesteście w błędzie (a nawet mylnym błędzie – mogłaby
dopowiedzieć jedna z postaci z „Czterdziestolatka”). Jeśli to nie obrona, nie skrzydło,
nie atak i nie pomoc wreszcie, to co? To „ośrodek kreacyjny” – doniósł pan komentator.
Przyznaję, że zaniemówiłem. Na
szczęście na krótko, bo kilka minut później dowiedziałem się, co może przynieść
sukces drużynie, która właśnie przegrywała. Ja na pewno bym nie zgadł, wy
raczej też nie. Chyba nikt by nie wpadł na to, że „losy meczu może odwrócić”
(czy zauważyliście, jak często sprawozdawcy posługują się tym wytrychem?) „optymalizacja
akcji ofensywnych”... Nie lubię trzykropków, też często nadużywanych, ale w tym
przypadku poddaję się – w odruchu bezradności nie potrafię zoptymalizować
zakończenia tego wątku.
Nie raz i nie dwa wyżywałem się na
dziennikarzach błądzących „w świetle bramki”. Wydawało mi się, że na ten temat
już chyba wszystko zostało napisane. Nic z tych rzeczy – mikrofon wyzwala w
ludziach niezwykłą pomysłowość. Jeden z ekspertów poinformował telewidzów o
statystyce, która mówi, że „98 procent goli pada ze światła bramki”. Proszę
pana, my o tym dobrze wiemy, bo oglądamy i słuchamy. Niech pan lepiej powie to
piłkarzom, którzy próbują strzelać z ciemności, a potem się dziwią, że nie mogą
trafić.
Niektórym, na przykład Robertowi
Lewandowskiemu, udaje się zasmucić bramkarza, a niektórym komentatorom udaje
się wtedy po raz kolejny rozweselić telewidzów. Wiecie, co niedawno zrobił
jeden z napastników? „Osadził gola w siatce bramki”! Ode mnie wykrzyknik, od
nas wszystkich oklaski.
„Teraz on gra pomocnika” –
oznajmił inny z moich faworytów. Tym jednym zdaniem wyjaśnił, dlaczego temu
zespołowi tak tego dnia nie szło. Bo piłkarz tylko grał, czyli udawał
pomocnika, może nawet podszywał się pod niego, i nie był w stanie pomóc
drużynie, a co dopiero pokierować jej ośrodkiem kreacyjnym. Dobrym rozwiązaniem
mogłoby być zaangażowanie w roli pomocnika kogoś z piłkarskiej reprezentacji
Polski artystów. Sam tego meczu nawet najlepszy aktor raczej by nie wygrał, ale
może zagrałby na Oscara?
Co z tego, że mecz dobry, jeśli
facet z mikrofonem tylko gra komentatora?
skoro tak to oklaski ode mnie też
OdpowiedzUsuńj