wtorek, 30 grudnia 2014

Jak policzyć niepoliczalne

Wiedziałem, że nie zawiodą. Tydzień temu wspomniałem o różnicy między cyfrą a liczbą, jednocześnie zapowiadając dzisiejszy wywód o liczebnikach policzalnych i niepoliczalnych. Przykładów mieli dostarczyć komentatorzy sportowi – i dostarczyli.

Wystarczyło włączyć telewizor i obejrzeć a to jakieś zawody na żywo, to znów sportowe podsumowanie roku. Nie brakowało też powtórek, bo zimą – zwłaszcza w tygodniu świątecznym – kanałom sportowym często brakuje świeżego towaru.
Stacje różne, dyscypliny też, ale nieuzasadniona skłonność do słowa „ilość” wspólna dla wszystkich. Ilość zawodników, ilość goli, ilość spalonych, ilość strzałów, ilość szans... W reklamach też nas ciągle straszą, że „ilość aparatów w promocji jest ograniczona”. We wszystkich tych przypadkach należy mówić i pisać (bo to grzech nie tylko dziennikarzy radiowych i telewizyjnych) o liczbie!
Dopiero co mieliśmy Święta, więc weźmy za przykład stół wigilijny. Było na nim – a przynajmniej powinno być zgodnie z tradycją – dwanaście potraw. To jednak nie ich liczba, ani tym bardziej ilość, decyduje o tym, czy dobrze spędziliśmy ten czas.
Podniebienie zaspokojone, czas wracać do języka. Jestem fanem kapusty z grzybami luzem lub w pierogach. Moja mama robi najlepsze na świecie, a ja w ogóle nie mam pojęcia, jaka ilość kapusty jest potrzebna do przygotowania tego dania. Wiem natomiast, jaką liczbę pierogów zjadłem w środowy wieczór. Farsz na kilogramy, a pierogi na sztuki – to naprawdę smaczny sposób, aby zapamiętać, kiedy ilość, kiedy zaś liczba.
Z samą kapustą przypadek jest jednak bardziej skomplikowany. Dopóki spokojnie sobie rośnie, to liczymy ją w główkach i traktujemy jak rzeczownik policzalny, określając ich liczbę. Kiedy już trafi do beczki, stanie się nie tylko kapustą kiszoną, ale także rzeczownikiem niepoliczalnym. Od tej pory mówimy już o jej ilości, podawanej najczęściej w kilogramach.
Coraz więcej Polaków coraz lepiej mówi po angielsku, co nie zawsze wychodzi na dobre polszczyźnie, o czym napiszę za tydzień. Znajomość języka obcego może jednak pomóc w poprawnym posługiwaniu się ojczystym. Jeśli najdą nas wątpliwości, kiedy mamy do czynienia z rzeczownikiem policzalnym, a kiedy niepoliczalnym, ratujmy się „lengłidżem”. Jeżeli zapytalibyśmy „How much?”, to mówimy o ilości; jeśli „How many?”, to o liczbie. Od tej zasady nie ma wyjątków.
Paradoksalnie rzeczownikiem niepoliczalnym w obu tych językach są... pieniądze. To historyczna zaszłość, bo kiedy płacono złotem i srebrem, to nawet ułamek monety miał wartość płatniczą, czyli nadal był pieniądzem. Dziś – jeśli już posługujemy się gotówką – zdecydowanie bardziej wolimy banknoty od monet. Ich liczba (sztuk w portfelu) nie świadczy jednak o ich ilości (wartości nabywczej).
Cyfra, liczba, ilość – to naprawdę nie są synonimy, które można stosować niezależnie od kontekstu. Warto więc jeszcze raz powtórzyć – i zapamiętać! – że pieniądze są rzeczownikiem niepoliczalnym. Mimo to bardzo lubimy je liczyć. Oby w Nowym Roku było co!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz