Z takim pismem nie ma żartów. Pismo ma
wszystko, czego takiemu pismu potrzeba – datę, dane nadawcy, adres odbiorcy
(czyli mój), sygnaturę, groźnie brzmiący tytuł „Wezwanie do wskazania
użytkownika pojazdu”, podstawę prawną i niekaralne groźby precyzujące, co
nadawca mi zrobi, jeśli nie zastosuję się do wezwania.
O 100 złotych nie będę się kłócił, bo „wiecie,
gdy Wysoki Sąd zatwierdza ukazy, z łaski swej często karę powiększa dwa razy”
(pana Adama Mickiewicza przepraszam za tak prozaiczną adaptację tyrady majora
Płuta). Nie mam wyjścia, więc ze dwa razy zgrzytnę sobie zębami i wcisnę
„Enter”, zatwierdzając przelew. Zanim jednak sam na sobie wykonam wyrok wydany
przez strażników miejskich, zwrócę się do nich ze słowem niekoniecznie ostatnim,
bo mam nadzieję na ciąg dalszy.
Żeby mnie przekonać, że wszelki opór jest
bezcelowy, pani strażnik Ewa (nie piszę „strażniczka”, złożyła bowiem nieczytelny podpis w rubryce „Imię, nazwisko i numer służbowy strażnika”)
sięgnęła po moc „art. 54 ustawy z dnia 24 sierpnia 2001r. Kodeks postępowania w
sprawach o wykroczenia” (pisownia oryginalna) i tak dalej, i tym podobnie.
To prawda, że „około godziny 12:01” nie
zastosowałem się do znaku drogowego B-35 i zignorowałem tabliczkę T-24 (mógłbym
iść w zaparte, ale mają zdjęcia, sam widziałem). Właśnie dlatego Straż Miejska
wysłała do mnie dwa listy polecone (moim zdaniem jeden by wystarczył, ale co
tam, podatnicy zapłacą...). Byłoby nieuprzejmością nie odpisać na chociaż jeden
z nich, zatem dziś odpisałem tak:
Warszawa, 3 marca 2016
Do Straży Miejskiej m. st. Warszawy
IV Oddział Terenowy
01-163 Warszawa, ul. Sołtyka 8/10
Sygnatura: POLISH-SWÓJ-POLISH.blogspot.com z 3
marca 2016
Wezwanie do wskazania autora wezwania i
usunięcia błędów
Na podstawie Ustawy o języku polskim z 7
października 1999 roku (Dziennik Ustaw 1999 nr 90, poz. 999) oraz licznych i
powszechnie dostępnych słowników informuję, że prowadzę czynności wyjaśniające
w sprawie o naruszenie kilku zasad poprawnej polszczyzny, polegające na:
a) niezastosowaniu się do zakazu stawiania
spacji przed przecinkiem i nakazu używania jej między liczbą oznaczającą rok a
skrótem „r.”;
b) wielokrotnym (uzasadnione podejrzenie
recydywy) zlekceważeniu znaku poziomego „,” (przecinek), obowiązkowego w
zdaniach podrzędnie złożonych dopełnieniowych i okolicznikowych;
c) nieprawidłowej pisowni rzeczowników
odczasownikowych z partykułą „nie” (np. „niewskazania”, „niedopełnienia”).
Obowiązek troski o język polski ustawa z 7
października 1999 roku nakłada zwłaszcza na organy władzy państwowej, jednostki
samorządu terytorialnego oraz inne instytucje publiczne. Na tej podstawie,
kierując się obywatelską troską o język ojczysty, uprzejmie proszę o
naniesienie poprawek w piśmie nr SM-OT-4-4086-2182/16 i ponowne przesłanie go
na mój adres zamieszkania lub napisanie komentarza pod właściwym postem na
blogu POLISH-SWÓJ-POLISH.blogspot.com.
Z poważaniem
Artur Rolak
Słów, których użyłem, kiedy się dowiedziałem,
że moje auto odjechało na lawecie, nie będę wymieniał. Wy nie macie tyle czasu,
aby je wszystkie przeczytać, natomiast strażnicy miejscy mogą nie mieć aż tyle
poczucia humoru…
Jedna drobna korekta: spójnik bowiem powinien stać na drugim miejscu w zdaniu lub po przecinku. Zatem nie "bowiem złożyła", ale "złożyła bowiem". Co prawda językoznawcy podchodzą do tej reguły coraz bardziej liberalnie (pieniądz gorszy wypiera lepszy, podobnie - mutatis mutandis - jest z gorszą polszczyzną), jednak reguła wciąż obowiązuje. http://portalwiedzy.onet.pl/140049,,,,bowiem,haslo.html
OdpowiedzUsuńPoczułem się jak strażnik miejski ;-). Dziękuję za uwagę, zaraz się poprawię
UsuńŚwietnie napisany artykuł. Jak dla mnie bomba.
OdpowiedzUsuń