czwartek, 26 marca 2015

Oto jest pytanie...

Nie znamy się osobiście (chyba że moja skleroza posunęła się dalej niż przypuszczałem), ale się śledzimy. Oczywiście nawzajem – on mnie, a ja jego. Na Twitterze okazało się bowiem, że mamy podobne zainteresowania, których wspólnym mianownikiem jest praca w mediach – sport i język polski.

Mój nowy znajomy to Radosław Nawrot, dziennikarz z Poznania. Od czasu do czasu wymieniamy opinie o różnych dyscyplinach sportu, komentujemy inne wydarzenia, zdarza się, że chwalimy się bon motami, a te najcelniejsze podajemy dalej i dodajemy do ulubionych – jak to na Twitterze.
Przedwczoraj Radosław Nawrot zaproponował dodanie do słownika slangu sportowego nowego hasła. „Piłkarz nie ma kontuzji. On się z nią boryka”. Przeczytałem, przytaknąłem, a po chwili pomyślałem, że to nie piłkarzy wina. Przecież kiedy się z tymi kontuzjami borykają – trzymajmy się tej konwencji – to chodzą raczej po gabinetach lekarskich i zabiegowych, natomiast przed mikrofony, już w roli ekspertów, są zapraszani dopiero po zakończeniu kariery.
Odpowiedzialność za to udziwnienie języka spada więc na dziennikarzy. Dowodów materialnych niestety nie mam, ale mogę wskazać kilka poszlak. Aby być lepiej zrozumianym przez winowajców, powinienem był napisać, że tych dowodów „nie posiadam”. Nie powiem, że podczas każdej transmisji, bo bym skłamał, ale często – zbyt często! – słyszę, iż piłkarz „posiada” piłkę. Co tu się czepiać dziennikarzy, jeśli politycy nie posiadają się z radości, a nawet z dumy, gdy „posiadają” wiedzę, której nie „posiadają” ich oponenci.
Żeby wejść w posiadanie, trzeba to najpierw otrzymać. Piłkarz oczywiście „otrzymuje” żółtą kartkę. W tym przypadku uwiera mnie także sformułowanie „dostał kartkę”, ponieważ jest ono już zbyt slangowe. Ktoś mógłby wreszcie zrezygnować z tej barokowej ornamentyki i powiedzieć, że gracz po po prostu ją zobaczył, obejrzał, ujrzał... Jest w czym wybierać, polszczyzna to naprawdę bogaty język.
Wynik meczu jest jak pogoda, sytuacja na rynku czy opóźnienie pociągu (ostatni zarzut nie dotyczy dziennikarzy i prezenterów) – nigdy się nie zmienia, za to zawsze „ulega zmianie”. Ten zwrot spowszedniał tak bardzo, że już mało kogo razi.
Na (nie)szczęście są jeszcze tacy, którzy nie pozwalają mi zbyt szybko wyczerpać tematu. Oni zawsze – słyszałem na własne uszy, choć tego nie mówili o samych sobie – „znajdują się w formie”. Między tymi rzemieślnikami jest (ops, przepraszam, znajduje się) także artysta, który powiedział o pewnym piłkarzu, że „nie partycypował w tym meczu”.
„Hamleta” od nowa już nie napiszemy, możemy natomiast na nowo przetłumaczyć go na polski. Na nowopolski, chciałoby się dodać. Znajdować się czy posiadać? – oto jest pytanie!

4 komentarze:

  1. "Posiadanie wiedzy" wywodzi się chyba z bełkotu policyjno-prawniczego. Tam nikt nie powie, że dowiedział się tylko, że "powziął" wiedzę, informację etc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to słyszałem głównie z ust polityków. Myślisz, że mają wykształcenie prawnicze? Jakiekolwiek? Nie przeceniasz ich?

      Usuń
  2. Z wykształceniem polityków jet bardzo różnie, ale to jak mówią ma mały związek z wykształceniem. Mam natomiast wrażenie, że politycy często mają do czynienia z wymiarem sprawiedliwości:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A po ogłoszeniu wyroku większość i tak mówi o wymiarze niesprawiedliwości...

      Usuń