środa, 18 marca 2015

Cisza też mówi

Mówić trzeba nie tylko poprawnie, ale również – a może nawet przede wszystkim – precyzyjnie. Otóż zatelefonował do mnie kolega z radia. Dzwonił śmiało, bo akurat o nim piszę tu raczej mało, wręcz wcale. Pogadaliśmy, w końcu umówiliśmy się na spotkanie u niego w studiu w składzie trzyosobowym, ale przed „No to cześć” i „Do zobaczenia” zostały jakieś niedomówienia.

W efekcie siedziałem w domu, czynem czciłem dzień świętego Patryka, a oni czekali na mnie w rozgłośni. Dobrze, że są telefony. Dzięki temu urządzeniu ja mogłem przyłączyć się do rozmowy Cezarego Gurjewa z Krzysztofem Rawą o sporcie (tenisie w szczególności) i języku polskim, zaś oni nie mogli widzieć, jak zaniemówiłem. Oczywiście z wrażenia. Okazało się bowiem, że czytają mój blog i chwalą.
Chwalą za to, za co inni ganią. Jedni chcieliby nazwisk, które rozgrzałyby publiczność i ożywiły atmosferę działu komentarzy, na tym blogu – przyznaję – przypominającego czytelnię naukową. Ktoś by coś skomentował, ktoś by odpisał, ktoś – nawet nie mając nic sensownego do powiedzenia, ale żeby nie wyjść z wprawy – skoczyłby tamtym do oczu i wkrótce swoją polszczyznę zaczęliby szlifować nawet ci, którzy nie odróżniają części mowy od części zdania.
Cezary i Krzysztof – nie będę im tu „panował”, ponieważ znamy się długo i raczej szczęśliwie – zrobili z tego zarzutu zaletę. Powiedzieli, że krytykuję negatywne zjawiska w polszczyźnie telewizyjnej, lecz nie tych, którzy na antenie wyróżniają się w popularyzowaniu w naszym języku tego, co niepoprawne, nieładne i obce.
Naszą rozmowę nadała stacja internetowa i raczej niszowa. Kto w radiu komercyjnym głównego nurtu pozwoliłby przez 45 minut spokojnie gadać trzem facetom, którzy nie mieli zamiaru się kłócić, i jeszcze nie przerwał tego chociaż jedną reklamą? Zwróciłem na to uwagę w trakcie dyskusji. Myślałem, że chociaż na ten temat będą mieli inne zdanie, ale nie...
Po odłożeniu słuchawki zacząłem się zastanawiać, czy ktoś w ogóle nas słuchał. Zapewne mało kto, może nawet nikt, ale mamy dobrą wymówkę – w czasie naszego wykładu teoretycznego telewizja zaserwowała zajęcia praktyczne: transmisję z piłkarskiej Ligi Mistrzów.
Nie będę od nowa wyliczał zarzutów, które od trzech miesięcy stawiam komentatorom. Wspomnę tylko, co powiedział Krzysztof o niedawno zmarłym Bohdanie Tomaszewskim: że Pan Bohdan jak nikt inny potrafił grać ciszą.
Właśnie tej ciszy w dzisiejszej telewizji najbardziej mi brakuje. Od mówienia przez 90 minut z jedną przerwą na kwadrans reklam komentarz nie będzie lepszy. A mecz tym bardziej.

PS. Wiem, że jeszcze nie czwartek, ale jutro wyjeżdżam tam, gdzie nie ma internetu i telewizji. Tak, możecie mi zazdrościć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz