„Świetne
ortogonalne podanie!”. Część komentatorów i komentujący to, co mówią, @rolixl zacierają ręce. Nie ma co się ociągać. Wczoraj ja, czyli @rolixl z
Twittera, zostałem wywołany do tablicy przez @zzyzynski, czyli Żelisława Żyżyńskiego
(każdy, kto chociaż trochę interesuje się sportem, przy tym nazwisku powinien
wcisnąć „Follow”).
Komentować i pouczać łatwo, jeśli chociaż z grubsza ma się
o czymś pojęcie. „Ortogonalne” – czy to podanie, czy cokolwiek innego –
zaskoczyło mnie jak kiepskiego napastnika zwykłe podanie w polu karnym. Z
radości, że nie muszę sam wymyślać tematu, sięgnąłem po słownik
poprawnej polszczyzny. Przez chwilę pomyślałem, że ktoś zamienił mi książki.
Znalazłem bowiem „ortodontę”, znalazłem „ortopedę”, lecz pomiędzy nimi nie było
żadnego hasła.
Upewniłem się, że nic mi nie dolega, żaden lekarz mi
niepotrzebny, a słownik jednak mój, i wyciągnąłem rękę po następną pozycję.
Nawet nie zaglądałem do środka – słownik ortograficzny, choć tytuł nawet
zbliżony, nic mi nie pomoże, bo gdzie w tym „ortogonalnym” czymś-tam można
zrobić błąd ortograficzny? Literówkę najwyżej.
Na słownik wyrazów bliskoznacznych spojrzałem trochę
nieufnie. Co tam trochę – w moim spojrzeniu ufności nie było nawet za grosz.
Jeśli ten orto-przymiotnik miałby jakiegoś bliskoznacznego i nie daj Boże
bliskobrzmiącego kuzyna, to wcześniej czy później usłyszymy o nim w telewizji.
W słowniku wyrazów obcych „ortogonalności” nie znalazłem
pod żadną postacią, więc chyba pójdę z reklamacją do księgarni, a może nawet
napiszę do wydawcy. Przecież nie może być tak, że obywatel siedzi przed
telewizorem, telewizor coś do niego mówi, podobno po polsku, a tenże obywatel
rozumie z tego co drugie słowo, a znaczenia tego drugiego co drugiego nawet nie
ma gdzie sprawdzić.
Od czego słowniki niepolsko-polskie? – pomyślałem. Jeśli
nie w angielsko-polskim, to gdzie... „Orthodox” jest, „Orthography” też, lecz
pośrodku nic. To może bez tego „h”? – miało być sprytnie, a skończyło się jak
zwykle.
Wielki słownik rosyjsko-polski – solidny, naprawdę
„bolszoj”, bo dwutomowy, i to tylko w jedną stronę, wydany równo 30 lat temu –
stoi sobie na końcu półki i od dawna nie wadzi nikomu. „Ortogonalny” nijak nie
wygląda na rusycyzm, więc bez przekonania otworzyłem pierwszy tom na stronie
810. Powoli przeszedłem wzrokiem po słupku haseł (nie twierdzę, że przebiegłem, bo
chociaż nie jest to już staro-cerkiewno-słowiański, to jednak „grażdanka” pozostaje
obcym alfabetem) i – nie uwierzycie! (sam też nie od razu dałem wiarę) – jest! „Ortogonalnyj”,
nie mam powodu wątpić, to termin matematyczny. Po polsku – „prostokątny”.
Nie powiem, że zmarnowałem pół dnia. Tak długo wcale to
nie trwało, a poza tym – może nawet przede wszystkim – grzebanie w słownikach
nigdy nie jest stratą czasu. Kiedy teraz usłyszę, że piłkarz A posłał do
piłkarza B podanie ortogonalne (cudzysłów już zbędny, bo wyraz oswojony), to
zapytam komentatora: – Dlaczego prostokątne? Czy nie chodziło ci (panu) raczej
o prostopadłe?
„Pierpiendikularnoje” – gdyby ktoś pytał. Albo
„perpendicular” – gdyby ktoś inny wolał jednak po angielsku. Równoległość –
przepraszam: paralelność – możemy chyba sobie darować, bo o takim podaniu jeszcze
nie słyszałem. Jeszcze?...
Panie Arturze, tym razem trochę dziwi mnie Pana wpis, 5 sekund (a nie pół dnia ;) ) zajęło mi sprawdzenie u Doroszewskiego, dostępnego także online: http://sjp.pwn.pl/doroszewski/ortogonalny;5467444.html
OdpowiedzUsuńZresztą w zwykłym dostępnym w sieci SJP jest także: http://sjp.pwn.pl/sjp/ortogonalny;2496208.html
Pozdrawiam serdecznie
Po pierwsze - nie napisałem, że trwało to pół dnia. Po drugie - nie szukałem w sieci; napisałem, że szukałem w słownikach, które stoją na mojej półce. Akurat nie ma wśród nich Doroszewskiego (trzeba będzie dokupić...).
UsuńPo trzecie - mam nadzieję, że mimo zastrzeżeń lektura Pana nie znudziła.
Dziękuję i pozdrawiam
a.
Hm mówisz ortogonalny ale dlaczego tak skomplikowane podanie? czy kwadratowo latali? A może tak mądrzej, och życie ciągle musze zdawać egzaminy! a już myślałam, że koniec, emeryta nic nie zaskoczy a tu patrz!
OdpowiedzUsuńJa tylko cytuję, choć tym razem jest to cytat z drugiej ręki, podsunięty przez kolegę z Twittera. Niektórzy dziennikarze i eksperci bardzo lubią (nad)używać słów trudnych lub nieznanych większości słuchaczy i czytelników. Może bardzo lubią tak się dowartościować? Nie wiem...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To czyste przypuszczenie, ale może gdyby zasięgnąć języka wśród rosyjskojęzycznych trenerów piłki nożnej (bądź wręcz i polskich trenerów piłki nożnej pamiętających rosyjską myśl szkoleniową), okazałoby się, że jest to po prostu podanie po przekątnej?
OdpowiedzUsuńByć może... W każdym razie celowo oparłem się na słownikach, aby wykazać, że posługiwanie się słowami obcymi i bardzo rzadko używanymi nie podnosi poziomu komentarza.
UsuńAle pomysł dobry. Podsunę go koledze, który ma kontakt z trenerem z Rosji.
Pozdrawiam