Proszę nie przełączać się (a tym bardziej przełanczać)
na inny blog! Dorośli mogą czytać ten wpis przed 22:00, a i młodzieży zgorszenie
na pewno nie grozi. O wieszczu Adamie będzie, który trafił pod strzechy tak, że
lepiej już nie mógł. W telewizji Mickiewicza cytują nie tylko w TVP Kultura,
ale nawet podczas zawodów sportowych (a czy ja mówię, że wyłącznie w TVP Sport?).
Komentatorzy chwalą piłkarzy, a piłkarze
chwalą się sami, że „mierzą siły na zamiary”. Z kontekstu ich wypowiedzi
jednoznacznie wynika, iż nie chcieli rzucać się na silniejszego rywala już
pierwszej minuty, tylko spokojnie poczekać na rozwój wypadków. A nuż pojawi się
okazja do kontry i wtedy...
Panowie, źle zrozumieliście poetę, który w
„Pieśni Filaretów” chciał powiedzieć, że to nie pragmatyzm, ale romantyzm jest
trendy; że warto rzucić się na słońce nawet z motyką. Mickiewicz mógłby być dziś
trenerem jedynie Bayernu Monachium, Chelsea lub Realu Madryt. Tylko te drużyny
mogą mierzyć siły na zamiary, bo mają piłkarzy, dla których żaden zamiar nie
jest zbyt wielki. Ich przeciwnicy powinni natomiast zacząć od analizy własnych
możliwości i dopiero na ich podstawie wyznaczać sobie cele – czyli jednak „zamiar
podług sił”, do czego mistrz Adam zniechęcał.
W „Odzie do młodości” zachęcał natomiast, aby
„sięgać, gdzie wzrok nie sięga”. Nie wiem, jak ze znajomością twórczości
Mickiewicza wśród piłkarzy, którzy po wyrośnięciu z krótkich spodenek wdziali
garnitury i zostali komentatorami. Słucham, więc wiem, że z gramatyką na ogół
słabo. Z lekcji o zaimkach jeden z moich ulubieńców zapamiętał tylko jeden z
zaimków pytajno-względnych, a i tak zaimponował tym nawet dziennikarzom, bo z
miejsca znalazł naśladowców.
Oto przykłady tylko z tego sezonu:, „Jest
takim piłkarzem, gdzie jak ta piłka przejdzie…” – nadal nie wiem, ani gdzie,
ani dokąd, ani czy w ogóle przeszła. „W meczu z Danią, gdzie…” – mecz był rozgrywany
na Węgrzech, więc trochę zgłupiałem (może nawet bardziej niż trochę). „W wieku,
gdzie wiele zawodniczek kończy karierę…” – akurat sportsmenkom zaglądać do
metryki wypada, zaś w tych okolicznościach zaimka „kiedy” użyć wręcz należy. „Nie
zmieniałbym bramkarza, gdzie nie miał nic do roboty” – skoro nic nie robił, to
ja bym mu w ogóle nie płacił.
Służę za to, bezpłatnie i bezinteresownie,
dobrą radą. Zaimek pytajno-względny „gdzie” wcale nie jest jedynakiem. Ma
całkiem liczne rodzeństwo: „kto”, „co”, „który”, „ile”, „jaki”, „jak”, „kiedy”,
„skąd”, „dokąd”, „odkąd”... O pierwszym przykładzie („Jest takim piłkarzem...”)
nawet nie chce mi się gadać, bo to bełkot. O mecz z Danią i bramkarza należałoby
zapytać „który?”, a o koniec kariery zawodniczki – „kiedy?”.
Komentator, któremu (w jego wersji „gdzie”) te
zaimki sprawiają kłopoty, powinien – dla swojego i naszego dobra – unikać zdań
złożonych. Jeśli jednak mierzy siły na zamiary, to niech najpierw zastanowi się
przez chwilę, jak brzmiałoby pytanie.
Zaimek "gdzie" robi karierę. Przed chwilą pewna znana dziennikarka z jeszcze bardziej znanego kanału informacyjnego użyła go równie wdzięcznie jak wspominani tu komentatorzy sportowi. "Terroryści dokonali zamachu gdzie są ofiary śmiertelne"
OdpowiedzUsuńWidocznie dokonali zamachu właśnie tam, gdzie były ofiary ;-)
OdpowiedzUsuń