czwartek, 19 lutego 2015

Gdzie wzrok nie sięga, tam język pośle

Proszę nie przełączać się (a tym bardziej przełanczać) na inny blog! Dorośli mogą czytać ten wpis przed 22:00, a i młodzieży zgorszenie na pewno nie grozi. O wieszczu Adamie będzie, który trafił pod strzechy tak, że lepiej już nie mógł. W telewizji Mickiewicza cytują nie tylko w TVP Kultura, ale nawet podczas zawodów sportowych (a czy ja mówię, że wyłącznie w TVP Sport?).

Komentatorzy chwalą piłkarzy, a piłkarze chwalą się sami, że „mierzą siły na zamiary”. Z kontekstu ich wypowiedzi jednoznacznie wynika, iż nie chcieli rzucać się na silniejszego rywala już pierwszej minuty, tylko spokojnie poczekać na rozwój wypadków. A nuż pojawi się okazja do kontry i wtedy...
Panowie, źle zrozumieliście poetę, który w „Pieśni Filaretów” chciał powiedzieć, że to nie pragmatyzm, ale romantyzm jest trendy; że warto rzucić się na słońce nawet z motyką. Mickiewicz mógłby być dziś trenerem jedynie Bayernu Monachium, Chelsea lub Realu Madryt. Tylko te drużyny mogą mierzyć siły na zamiary, bo mają piłkarzy, dla których żaden zamiar nie jest zbyt wielki. Ich przeciwnicy powinni natomiast zacząć od analizy własnych możliwości i dopiero na ich podstawie wyznaczać sobie cele – czyli jednak „zamiar podług sił”, do czego mistrz Adam zniechęcał.
W „Odzie do młodości” zachęcał natomiast, aby „sięgać, gdzie wzrok nie sięga”. Nie wiem, jak ze znajomością twórczości Mickiewicza wśród piłkarzy, którzy po wyrośnięciu z krótkich spodenek wdziali garnitury i zostali komentatorami. Słucham, więc wiem, że z gramatyką na ogół słabo. Z lekcji o zaimkach jeden z moich ulubieńców zapamiętał tylko jeden z zaimków pytajno-względnych, a i tak zaimponował tym nawet dziennikarzom, bo z miejsca znalazł naśladowców.
Oto przykłady tylko z tego sezonu:, „Jest takim piłkarzem, gdzie jak ta piłka przejdzie…” – nadal nie wiem, ani gdzie, ani dokąd, ani czy w ogóle przeszła. „W meczu z Danią, gdzie…” – mecz był rozgrywany na Węgrzech, więc trochę zgłupiałem (może nawet bardziej niż trochę). „W wieku, gdzie wiele zawodniczek kończy karierę…” – akurat sportsmenkom zaglądać do metryki wypada, zaś w tych okolicznościach zaimka „kiedy” użyć wręcz należy. „Nie zmieniałbym bramkarza, gdzie nie miał nic do roboty” – skoro nic nie robił, to ja bym mu w ogóle nie płacił.
Służę za to, bezpłatnie i bezinteresownie, dobrą radą. Zaimek pytajno-względny „gdzie” wcale nie jest jedynakiem. Ma całkiem liczne rodzeństwo: „kto”, „co”, „który”, „ile”, „jaki”, „jak”, „kiedy”, „skąd”, „dokąd”, „odkąd”... O pierwszym przykładzie („Jest takim piłkarzem...”) nawet nie chce mi się gadać, bo to bełkot. O mecz z Danią i bramkarza należałoby zapytać „który?”, a o koniec kariery zawodniczki – „kiedy?”.
Komentator, któremu (w jego wersji „gdzie”) te zaimki sprawiają kłopoty, powinien – dla swojego i naszego dobra – unikać zdań złożonych. Jeśli jednak mierzy siły na zamiary, to niech najpierw zastanowi się przez chwilę, jak brzmiałoby pytanie.

2 komentarze:

  1. Zaimek "gdzie" robi karierę. Przed chwilą pewna znana dziennikarka z jeszcze bardziej znanego kanału informacyjnego użyła go równie wdzięcznie jak wspominani tu komentatorzy sportowi. "Terroryści dokonali zamachu gdzie są ofiary śmiertelne"

    OdpowiedzUsuń
  2. Widocznie dokonali zamachu właśnie tam, gdzie były ofiary ;-)

    OdpowiedzUsuń