czwartek, 1 marca 2018

Nie ma mowy, żeby mówić

Ktoś mi niedawno przypomniał powiedzenie, że „lepiej, aby mówili źle, niż nie mówili wcale”. Przyznałem rozmówcy rację i obiecałem, że z przyjemnością spełnię jego prośbę. Z miejsca jednak odrzuciłem drugi postulat. „Nieważne jak mówią, byle nie przekręcali nazwiska”? Nie tutaj. Tu będę mówił (pisał) o komentatorach źle, bo po to jest ten blog, ale obiecałem im anonimowość i mam zamiar tego się trzymać.

„Nie ma mowy, żeby mówić o…” – pewien komentator oświadczył głosem tak stanowczym, że się zdenerowałem i nie dosłyszałem, o czym mogę mówić, a o czym nie. W tej trudnej sytuacji opowiem więc o nim. Zapraszam na pierwszy odcinek serialu podpadającego pod kategorię „Życie i twórczość”. O twórczości pana X będzie dużo, za to o życiu nic, bo co mnie obchodzi, jak mój – przepraszam: nasz – dzisiejszy bohater mówi poza studiem.

W studiu mówi na przykład tak: „Niebezpiecznie zagrane to zagranie”. Nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem... To może inaczej: „Dla tej drużyny żadnej bramki nie zdobył rezerwowy wchodzący z ławki rezerwowej’. Jaka jest ławka na boisku, każdy widzi; jak długa jest ławka rezerwowa w tej redakcji, nie mam pojęcia, ale chyba trochę za krótka. „Mało tego piłkarza w grze z gry” – zanotowałem i dopiero wtedy nabrałem podejrzeń, że prawdopodobnie mamy do czynienia z fanem filmu „Poszukiwany, poszukiwana”.

Komentatorzy często chwalą piłkarzy, którzy walczą za dwóch, starają się za trzech i czasem jedną interwencją ratują skórę całej drużynie. Oczywiście nie wszyscy. Penien zawodnik klubu Premier League nagle zniknął z radaru, a przynajmniej z monitora. „Brak Anglika przy tych jego wrzutkach” – zauważył sprawozdawca. Nic dziwnego, że komisja ligi do dziś nie stwierdziła, czy piłka sama się wrzuciła, czy jednak ktoś jej pomógł, ponieważ „realizator nie ma aż takiej powtórki”.

Pół biedy, jeśli z boiska zniknie obrońca czy napastnik. Jeśli w porę uprzedzi, że na chwilę wychodzi, to przy wrzutkach zawsze może go zastąpić jeden z kolegów. Gorzej z nieobecnym bramkarzem, chociaż mawia się, że w niektórych meczach można powiesić na poprzeczce ręcznik, a gol dla rywali i tak nie padnie. Żyjemy w XXI wieku, postęp techniczny jest niewiarygodny i być może faktycznie facet z jedynką na plecach będzie niedługo zbędny, skoro po bardzo groźnym strzale – powiedział komentator  „piłka znajduje się w rękawicach”. Same złapały!

Oj, przepraszam, zagalopowałem się. Nie ten mecz, nie ten strzał, za to komentator ten sam. Bramkarz nadal nie wiadomo gdzie, jednak z oklaskami dla pozostawionych przez niego rękawic warto jeszcze trochę się wstrzymać. Powtórka (nadal „nie aż taka”) pokazała bowiem, że „na swoje szczęście strzał nie był trudny do obrony”.

Nastawiałem tych „ i ” (spacje przed i po spójniku są po to, aby odróżnić cudzysłów dolny od górnego, otwierający cytat od zamykającego), więc już na koniec przypomnę panu X, że nie ma mowy, żeby mówić „w cudzysłowiu”. Wiem, co mówię, bo sam to przerabiałem, o czym zaświadczam tu. Jeśli ja się nauczyłem, że tylko „w cudzysłowie”, to chyba każdy może...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz