czwartek, 27 lipca 2017

Pomnik poległych przed telewizorem

Zastanawiam się, skąd w dziennikarstwie sportowym tyle terminologii militarnej. Niech sobie będzie atak zakończony strzałem, bo w piłce nożnej chodzi właśnie o to, aby zdobyć gola. Rywale – na szczęście jeszcze nikt nie nazywa ich wrogami – nie muszą jednak ułatwiać roboty napastnikom, więc broni się także obrona.

Czasownik nieprzechodni dokonany „polec” robi zawrotną karierę w prasie, radiu i telewizji, w serwisach informacyjnych i relacjach na żywo. Stosowany jest praktycznie tylko w czasie przeszłym – teraźniejszego przecież nie ma, a przyszłość w dziennikarstwie to już spekulacje – i w trzeciej osobie. Uzupełnię część braków i powiem, że prawie poległem, kiedy tego słuchałem.

Właśnie trwają mistrzostwa świata w pływaniu. Nie mam czasu oglądać transmisji z Budapesztu, ale słucham sobie radia i zaczynam się niepokoić o reprezentantów Polski. „W porannych eliminacjach poległo czterech” – doniosła jedna ze stacji. Potopili się czy co? – pomyślałem. Siedziałem przy komputerze, więc od razu wyszukałem odpowiednią stronę i okazało się, że po prostu popłynęli zbyt wolno, aby awansować do półfinałów. Trudno, ale przynajmniej żyją.

W przypadku szermierki bywa mniej śmiesznie. Na planszach zdarzają się nawet wypadki śmiertelne (w naszym kraju ostatni ponad osiem lat temu). Od autora informacji, że „polska florecistka poległa w drugiej rundzie”, chyba można wymagać większego wyczucia sytuacji i staranności językowej...

Do zimy jeszcze daleko, ale jestem pewien, że usłyszymy również o skoczku narciarskim, który „poległ w konkursie indywidualnym”. Wiem, bo ten cytat wyciągnąłem z notatek z poprzednich sezonów. Trzymam je, bo nigdy nie wiadomo, kiedy mogą się przydać.

Zerkam do tych notatek i nie mogę znaleźć niczego, co mógłbym wykorzystać przeciwko komentatorom biatlonu, który oglądam dużo chętniej i częściej niż skoki. To nic, że polskich sukcesów ostatnio nie za wiele, ale emocje zawsze gwarantowane, a i język bliższy ideału. Jeszcze nie słyszałem, aby nasza biatlonistka poległa. Widocznie rywalki strzelają niecelnie. Przepraszam – celnie, bo do tarczy.

W telewizji bardzo mało mówi się o strzelectwie; jeśli już, to tylko podczas igrzysk olimpijskich. Wyobraźmy sobie zawodników, którzy stoją w szeregu, wzrok wbijają w środkowy punkt tarczy i w ogóle nie patrzą na rywali. Wcześniej czy później komentator powie, że jeden z nich poległ. Tylko z braku czasu nie doda, że – otoczony przez wrogów i opuszczony przez kolegów – reprezentant Polski bohatersko walczył do ostatniego naboju, a odsiecz nadciągnęła zbyt późno.

Dziennikarze lubią epatować mocnymi słowami, oj lubią... „Tragicznie kończy się dla nich ta połowa” – ocenił sprawozdawca piłkarski. Ten mecz akurat oglądałem, chociaż już nie pamiętam, komu kibicowałem. Pamiętam natomiast, że piłkarze jednej z drużyn stracili dwa gole. Może to i dużo, ale przecież nie stracili nikogo z rodziny, więc po co taka dramaturgia? 

2 komentarze:

  1. Jeżeli chodzi o wyczucie językowe to pod koniec czerwca odbyła się w Poznaniu impreza o nazwie "Gala Sportów Walki Poznański Czerwiec 1956" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. I do tego oksymoron - "gala" i "sporty walki" ;-)

      Usuń