czwartek, 4 lutego 2016

Ani „i”, ani „ani”

Dziś amnestia dla pracujących przy mikrofonie. Nie można widzieć źdźbła w oczach dziennikarzy radiowych i telewizyjnych, a nie dostrzegać belki w oczach piszących. Darujmy sobie błędy ortograficzne, bo z nimi coraz lepiej radzą sobie edytory tekstu, pośmiejmy się z interpunkcji.

Andrzej Bajorek, mój kolega jeszcze z czasów „Expessu Wieczornego”, lubi przypominać taką oto anegdotę: Do więzienia kurier przywiózł rozkaz od samego cara. Pędził przez pół Rosji, przez słońce i deszcz, więc list trochę mu zamókł. Wreszcie dotarł na miejsce, przekazał przesyłkę naczelnikowi twierdzy i ruszył w drogę powrotną. A naczelnik otworzył kopertę i zamarł. „Rozstrzelać nie wolno uwolnić!” – przeczytał kilka razy. Wiedział, że gdzieś musiał być przecinek, ale gdzie? Po „rozstrzelać” czy po „wolno”? Przecinkowi nie było wszystko jedno, a skazańcowi tym bardziej.
To przykład zdania, którego sens zmienia się w zależności od położenia przecinka. Na Facebooku natknąłem się natomiast na zabawne zdanie, które z niewinnej informacji stało się sąsiedzkim donosem dopiero po dopisaniu przecinka. „Twoja stara piła leży w piwnicy” – dziękuję, właśnie jej szukam, zaraz po nią pójdę. A tak: „Twoja stara piła, leży w piwnicy”? W tym przypadku nigdzie nie idę, w ogóle się do niej nie przyznaję.
Z interpunkcją jest trochę jak z muzyką – trzeba mieć do niej słuch. Są niby pewne zasady, których uczymy się w szkole, ale albo nikt nam o tym nie mówi, albo szybko zapominamy, że są przecież wyjątki. Prawie każdy uczeń zapytany przed klasówką, czy przed „i” należy postawić przecinek, z przekonaniem odpowie, że nie. „Zjadłem pączka i szarlotkę” (przykład tłustoczwartkowy) – oczywiście bez przecinka, ale „Zjadłem i pączka, i szarlotkę!” (wiem, nie mam czym się chwalić) – przecinka się domaga jak oba ciastka kawy.
Że co? Że przecinek przed „że” jest konieczny? Niekoniecznie. „W radiu od rana mówią, że dziś tłusty czwartek” – zgoda. „Jako że nie mówią o niczym innym, poszedłem do cukierni” – tu przecinek też jest, ale bardzo daleko od „że”. Widocznie raz na jakiś czas on też musi odpocząć od tego spójnika. Albo spójnik od niego.
Jeszcze więcej kłopotów interpunkcyjnych sprawia spójnik „a”. Stawianie przecinka między „Bogiem a prawdą” byłoby prawie świętokradztwem (tak jak błędem otwarcie cudzysłowu już przed „między”). „Już mu to kiedyś tłumaczyłem, a on i tak stawia tam przecinek” – tym razem słusznie.
W języku polskim jest kilkanaście spójników, którym przecinek należy się bez żadnych wyjątków i warunków. Nie ma wśród nich ani „i”, ani „że”, ani „czy” ani nawet „ani”. To akurat warto zapamiętać i od czasu do czasu sobie przypominać, bo w poprawianiu interpunkcji edytory jeszcze nie są autorytetami, chociaż coś tam wężykiem podpowiadają.
Powie ktoś, że nie warto kruszyć kopii o jakiś przecinek. A jednak warto, bo przecinek też swój rozum ma i nie jest mu obojętne towarzystwo, w jakim go stawiamy (lub nie).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz