czwartek, 18 czerwca 2015

Dziura w świetle bramki

Nikt nikogo nie uderzył, zresztą na Twitterze byłoby trudno, ale poszło właśnie o uderzenie. Czy można mówić i pisać, że „piłkarz uderzył na bramkę”, czy trzymać się tylko kopania i strzelania? Wdałem się w polemikę na temat wątku poruszonego przed tygodniem w „Mejlu dogranym o świcie”. Widocznie nie mam daru przekonywania w 140 znakach, więc teraz muszę rozpisać się trochę szerzej.

Jeśli zgodzimy się, że piłkarz może uderzyć, to potem musimy wysłuchiwać relacji o „uderzeniu piłkarza”. Bez gapienia się w telewizor nie domyślimy się, czy to on uderzył, czy jego uderzyli. A jeśli on, to uderzył piłkę czy rywala? Ręką czy głową? Bo jeśli nogą, to raczej kopnął, prawda?
Chęć unikania powtórzeń jest godna pochwały, jednak nie powinna prowadzić do udziwniania języka. Odnoszę wrażenie, że większość komentatorów stawia sobie za punkt honoru wymyślenie oryginalnego określenia, żeby się jakoś wyróżnić. Skoro tak wielu próbuje, to konkurencja staje się coraz trudniejsza, a moje blogowanie coraz łatwiejsze.
Sięgam do notatek... Już nie wystarczy przerwać akcji drużyny przeciwnej nawet za cenę rzutu wolnego, bo jeden z graczy – naprawdę to słyszałem! – „unicestwił akcję rywala”. To już zaczyna pachnieć i piłkobójstwem, i zbrodnią przeciwko językowi polskiemu.
Początkowo był to ulubiony zwrot jednego z ekspertów, ale tak się spodobał nawet zawodowym komentatorom, że traktują to sformułowanie jak własne. Już mało kto mówi o dobrej grze. Nie – teraz trzeba powiedzieć, że „ten zespół dobrze wygląda” „tamten piłkarz wygląda lepiej”, a „pomocnik tej drużyny może się podobać”. Przepraszam, komu?
Sprawozdawcy telewizyjni mają do dyspozycji nie tylko dźwięk, ale i obraz. I epatują nim, ile wlezie. Ile razy w ciągu jednego meczu można usłyszeć o „obrazie gry”? Niektórzy urozmaicają komentarz „obliczem gry”, lecz i tak na jedno wychodzi.
Jeszcze w „Expressie Wieczornym” wyśmiewaliśmy się ze zwrotu „światło bramki”. Nie wspomniałbym o tym, bo to tak bardzo śmieszne, że aż mało zabawne, jednak pod koniec ostatniego sezonu ligowego usłyszałem jeszcze bardziej absurdalne, wręcz twórcze rozwinięcie tego koszmaru: „skierować piłkę w stronę światła bramki”, „wepchnąć piłkę do światła bramki” i „dziura w świetle bramki”.
Wiem, że o rozbijaniu związków frazeologicznych już pisałem, ale trzy tygodnie temu przeoczyłem przykład zasłyszany podczas oglądania meczu w telewizji. Żeby się nie zmarnował, niech posłuży dzisiaj jako puenta. Otóż ten mecz „mógł nas przyprowadzić o palpitacje serca”.
O palpitacje serca przyprawia mnie – nie przyprowadza! – jeszcze jedno ulubione powiedzenie niektórych komentatorów: „przebłysk geniuszu”. Bardziej niż geniuszu piłkarza obawiam się wtedy geniuszu sprawozdawcy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz