Nikt nikogo nie
uderzył, zresztą na Twitterze byłoby trudno, ale poszło właśnie o uderzenie.
Czy można mówić i pisać, że „piłkarz uderzył na bramkę”, czy trzymać się tylko
kopania i strzelania? Wdałem się w polemikę na temat wątku poruszonego przed
tygodniem w „Mejlu dogranym o świcie”. Widocznie nie mam daru przekonywania w
140 znakach, więc teraz muszę rozpisać się trochę szerzej.
Jeśli zgodzimy
się, że piłkarz może uderzyć, to potem musimy wysłuchiwać relacji o „uderzeniu
piłkarza”. Bez gapienia się w telewizor nie domyślimy się, czy to on uderzył,
czy jego uderzyli. A jeśli on, to uderzył piłkę czy rywala? Ręką czy głową? Bo
jeśli nogą, to raczej kopnął, prawda?
Chęć unikania
powtórzeń jest godna pochwały, jednak nie powinna prowadzić do udziwniania
języka. Odnoszę wrażenie, że większość komentatorów stawia sobie za punkt
honoru wymyślenie oryginalnego określenia, żeby się jakoś wyróżnić. Skoro
tak wielu próbuje, to konkurencja staje się coraz trudniejsza, a moje
blogowanie coraz łatwiejsze.
Sięgam do notatek... Już nie
wystarczy przerwać akcji drużyny przeciwnej nawet za cenę rzutu wolnego, bo
jeden z graczy – naprawdę to słyszałem! – „unicestwił akcję rywala”. To już zaczyna
pachnieć i piłkobójstwem, i zbrodnią przeciwko językowi polskiemu.
Początkowo był to ulubiony zwrot
jednego z ekspertów, ale tak się spodobał nawet zawodowym komentatorom, że
traktują to sformułowanie jak własne. Już mało kto mówi o dobrej grze.
Nie – teraz trzeba powiedzieć, że „ten zespół dobrze wygląda” „tamten piłkarz
wygląda lepiej”, a „pomocnik tej drużyny może się podobać”. Przepraszam, komu?
Sprawozdawcy telewizyjni mają do
dyspozycji nie tylko dźwięk, ale i obraz. I epatują nim, ile wlezie. Ile razy w
ciągu jednego meczu można usłyszeć o „obrazie gry”? Niektórzy urozmaicają
komentarz „obliczem gry”, lecz i tak na jedno wychodzi.
Jeszcze w „Expressie Wieczornym”
wyśmiewaliśmy się ze zwrotu „światło bramki”. Nie wspomniałbym o tym, bo to tak
bardzo śmieszne, że aż mało zabawne, jednak pod koniec ostatniego sezonu
ligowego usłyszałem jeszcze bardziej absurdalne, wręcz twórcze rozwinięcie tego
koszmaru: „skierować piłkę w stronę światła bramki”, „wepchnąć piłkę do światła
bramki” i „dziura w świetle bramki”.
Wiem, że o rozbijaniu związków
frazeologicznych już pisałem, ale trzy tygodnie temu przeoczyłem przykład
zasłyszany podczas oglądania meczu w telewizji. Żeby się nie zmarnował, niech posłuży
dzisiaj jako puenta. Otóż ten mecz „mógł nas przyprowadzić o
palpitacje serca”.
O palpitacje serca przyprawia mnie
– nie przyprowadza! – jeszcze jedno ulubione powiedzenie niektórych
komentatorów: „przebłysk geniuszu”. Bardziej niż geniuszu piłkarza obawiam się wtedy
geniuszu sprawozdawcy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz