czwartek, 9 kwietnia 2015

Seks z przyimkiem

Ze studiów, przyznaję, wyniosłem niewiele – dyplom, indeks na pamiątkę i odrobinę wiedzy z przedmiotów, które, moim zdaniem, w przyszłości miały mi się przydać w pracy. Na Wydziale Dziennikarstwa (nawet!) i Nauk Politycznych (zwłaszcza!) Uniwersytetu Warszawskiego było ich niestety niewiele.

Jednym z tych przedmiotów był „Styl i kultura języka polskiego”, wykładany przez dziś profesora, a wtedy doktora Andrzeja Markowskiego. Tak to pan profesor ładnie nam wtedy wytłumaczył, że do tej pory pamiętam i na okrągło spierając się o „o” – używać, nie używać? – zasłaniam się jego autorytetem.
Niektórzy moi koledzy konsekwentnie pomijają ten niepozorny przyimek. „Starszy pięć lat od rywala” – mówią i piszą. Kiedy mogę, dopisuję im, że „starszy o pięć lat”. Dla ucha może to i wszystko jedno, ale czy dla języka również? Polszczyzna dopuszcza sporo wyjątków, lecz mimo wszystko jest językiem bardzo uporządkowanym. W stopniowaniu przymiotników i przysłówków odprzymiotnikowych ład również jest mile widziany.
Sięgnijmy po przykład bliski każdemu, kto dostrzega ograniczenia własnego portfela. Raczej bardzo niechętnie kupujemy coś drożej choćby tylko o złotówkę. Jeśli nas taka przykrość spotka, to nie powiemy przecież, że kupiliśmy „złotówkę drożej”, bo wyjdzie na to, że kupiliśmy monetę do kolekcji numizmatycznej zamiast po prostu zapłacić.
Sportowcy różnie przegrywają, a komentatorzy różnie to opisują. Przyjęło się mówić, że minimalna porażka, taka, której niemal nie widać gołym okiem, to porażka „o włos”. W tym przypadku o przyimku stanowczo radziłbym nie zapominać. „Przegrać o włos” albo „przegrać włos” – zawodnikom niemuszącym odwiedzać fryzjera na pewno nie byłoby wszystko jedno.
Posłużmy się także przykładem piłkarzy. Zawodnik A strzelił trzy-, a zawodnik B – sześciokrotnie. Jeśli teraz ktoś powie, że A strzelił trzy razy więcej, to – pomijając przyimek „o” – popełni błąd nie tylko językowy, ale również rachunkowy. Polonista i matematyk zgodnie, co nie zawsze im się zdarza, powiedzieliby, że piłkarz B strzelił o trzy razy więcej lub dwa (bez „o”!) razy więcej.
Co tu gadać o piłce i strzałach na bramkę, skoro nawet celne nie wszystkich interesują. Porozmawiajmy więc o seksie. Z ostatniego raportu TNS OBOP wynika, że 71 procent Polaków w wieku 15-49 lat kocha się co najmniej raz w tygodniu. Załóżmy, że przed następnymi badaniami cały naród zechce poprawić tę statystykę. Żeby wypaść w niej znacznie lepiej, należy – jak myślicie? – robić to „dwa razy” czy „o dwa razy” częściej?

2 komentarze:

  1. Też miałem zajęcia z panem Markowskim. I korzystając z okazji, zapytałem go o sprawy tenisowe, próbując rozwiać swoje wątpliwości, dotyczące tego, czy ktoś "wygrał seta", czy "wygrał set", bo komentatorzy proponowali mi obie wersje.

    OdpowiedzUsuń