Ze studiów, przyznaję, wyniosłem niewiele –
dyplom, indeks na pamiątkę i odrobinę wiedzy z przedmiotów, które, moim
zdaniem, w przyszłości miały mi się przydać w pracy. Na Wydziale Dziennikarstwa
(nawet!) i Nauk Politycznych (zwłaszcza!) Uniwersytetu Warszawskiego było ich
niestety niewiele.
Jednym z tych przedmiotów był „Styl i kultura
języka polskiego”, wykładany przez dziś profesora, a wtedy doktora Andrzeja
Markowskiego. Tak to pan profesor ładnie nam wtedy wytłumaczył, że do tej pory pamiętam
i na okrągło spierając się o „o” – używać, nie używać? – zasłaniam się jego
autorytetem.
Niektórzy moi koledzy konsekwentnie pomijają ten
niepozorny przyimek. „Starszy pięć lat od rywala” – mówią i piszą. Kiedy mogę,
dopisuję im, że „starszy o pięć lat”. Dla ucha może to i wszystko jedno, ale
czy dla języka również? Polszczyzna dopuszcza sporo wyjątków, lecz mimo
wszystko jest językiem bardzo uporządkowanym. W stopniowaniu przymiotników i
przysłówków odprzymiotnikowych ład również jest mile widziany.
Sięgnijmy po przykład bliski każdemu, kto dostrzega
ograniczenia własnego portfela. Raczej bardzo niechętnie kupujemy coś drożej choćby
tylko o złotówkę. Jeśli nas taka przykrość spotka, to nie powiemy przecież, że
kupiliśmy „złotówkę drożej”, bo wyjdzie na to, że kupiliśmy monetę do kolekcji
numizmatycznej zamiast po prostu zapłacić.
Sportowcy różnie przegrywają, a komentatorzy
różnie to opisują. Przyjęło się mówić, że minimalna porażka, taka, której
niemal nie widać gołym okiem, to porażka „o włos”. W tym przypadku o przyimku
stanowczo radziłbym nie zapominać. „Przegrać o włos” albo „przegrać włos” – zawodnikom
niemuszącym odwiedzać fryzjera na pewno nie byłoby wszystko jedno.
Posłużmy się także przykładem piłkarzy. Zawodnik A strzelił trzy-, a zawodnik B – sześciokrotnie. Jeśli teraz ktoś
powie, że A strzelił trzy razy więcej, to – pomijając przyimek „o” – popełni
błąd nie tylko językowy, ale również rachunkowy. Polonista i matematyk zgodnie,
co nie zawsze im się zdarza, powiedzieliby, że piłkarz B strzelił o trzy razy
więcej lub dwa (bez „o”!) razy więcej.
Co tu gadać o piłce i strzałach na bramkę,
skoro nawet celne nie wszystkich interesują. Porozmawiajmy więc o seksie. Z
ostatniego raportu TNS OBOP wynika, że 71 procent Polaków w wieku 15-49 lat
kocha się co najmniej raz w tygodniu. Załóżmy, że przed następnymi badaniami cały
naród zechce poprawić tę statystykę. Żeby wypaść w niej znacznie lepiej, należy
– jak myślicie? – robić to „dwa razy” czy „o dwa razy” częściej?
Też miałem zajęcia z panem Markowskim. I korzystając z okazji, zapytałem go o sprawy tenisowe, próbując rozwiać swoje wątpliwości, dotyczące tego, czy ktoś "wygrał seta", czy "wygrał set", bo komentatorzy proponowali mi obie wersje.
OdpowiedzUsuńMiejmy to za sobą ;-) - co odpowiedział?
Usuń