Jest w języku polskim słowo, którego
obcokrajowców uczymy w pierwszej kolejności: pięć liter, pierwsza „k”, ostatnia
„a”. Początkowo wydaje im się, że ten wyraz to nie wyraz, że to rodzaj
mówionego przecinka, bo tak często pada z naszych ust.
Z ust dziennikarzy i komentatorów –
przynajmniej do mikrofonu – „k….” raczej nie pada, chociaż w Internecie na
pewno znajdą się wyjątki. Dziennikarzom i komentatorom po prostu nie wypada,
więc musieli znaleźć sobie słówko zastępcze. Testowali, sprawdzali, próbowali,
eksperymentowali i szukali, aż znaleźli.
To słówko zastąpiło im nie tylko przecinek,
ale również kropkę, dwukropek, trzykropek, średnik, myślnik i wszystkie inne
znaki przestankowe (edytora tekstu proszę, żeby jednak nie zmieniał na
„przystankowe”). Może nawet cudzysłów i nawias, tego jednak nie jestem pewien,
ponieważ interpunkcja radiowo-telewizyjna trochę się różni od pisanej.
To słówko jest zaimkiem. Zaimków znamy – jak
by powiedzieli niektórzy – „całe mnóstwo”, ale na potrzeby tego tekstu
wystarczy nam „pół mnóstwa”. Mamy zatem zaimki rzeczowne, przymiotne i liczebne
(te są odmienne) oraz przysłowne (tych nie odmieniamy). Ten podział nas jednak
nie interesuje; nas interesuje podział zaimków ze względu na funkcje. A tych
funkcji jest aż dziewięć, więc przejdźmy od razu do zaimka dzierżawczego – mój,
twój, jej, nasz...
Słówkiem awaryjnym, wręcz ukochanym przez
komentatorów, jest „swój” we wszelkich formach i odmianach. Czy ktoś jeszcze
nie słyszał podczas transmisji sportowej zwrotów (to bardzo krótka lista
przykładów): „W pierwszym składzie swojej drużyny”, „Zaatakował rywala swoją
prawą nogą”, „Miał swoje sytuacje”, „Stanął przed swoją szansą”, „Zaliczył
swoją asystę”, „Zadebiutował w reprezentacji swojego kraju”? Jedna ręka do góry,
palce drugiej na klawiaturę – zgłoszenia przyjmuję w dziale „Komentarze”.
Kilku innym zwrotom z tej serii należy się
jeszcze słowo złośliwego komentarza. „Napastnik ma na swoim koncie pięć goli”...
Oj, to ten napastnik jest biedny, bo bramkarz może mieć nie jedno, a pięć kont.
Czystych, rzecz jasna. Koledzy, mówcie: „W pięciu meczach nie puścił gola”.
Jeśli już koniecznie musicie o tych kontach, to niech zostanie w liczbie
pojedynczej, bo „pięciokrotnie zachować czyste konto” to dla bramkarza chyba
nie wstyd, prawda?
Zaimkom wskazującym też się coś od życia
należy. Zawsze można usłyszeć, że coś się stało „w
tej drugiej połowie” albo na pewno stanie się „w tym trzecim secie”. Panowie
(panie rzadziej komentują, więc rzadziej się mylą), ile – waszym zdaniem – może
być „tych” drugich połów i trzecich setów? Czy po chwili namysłu nie przyznacie,
że jedna lub jeden wystarczy?
Gdybym był napastnikiem, też chciałbym „strzelić
swojego gola”. Gdyby jednak trener kazał mi stanąć między słupkami, to stanowczo
wolałbym puszczać cudze gole. Żeby ktoś nie pomyślał, że używam sobie tylko na
komentatorach piłkarskich... Tenisowi zachwycają się na przykład Rogerem
Federerem, który „w swojej karierze” wygrał 17 turniejów Wielkiego Szlema. Czy
nie mógłby jednego z nich, najlepiej Wimbledonu, wygrać w mojej karierze (ależ
to brzmi!)? Po Puchar Davisa łapy nie wyciągam, bo Federer ma tylko jeden.
Zresztą od niedawna i jeszcze nie zdążył się nim nacieszyć.
Wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Bożego Narodzenia i
OdpowiedzUsuńwszelkiej pomyślności w Nowym Roku 2014 życzy Krzysztof Cukierski