czwartek, 18 grudnia 2014

Wygrać Wimbledon w mojej karierze

Jest w języku polskim słowo, którego obcokrajowców uczymy w pierwszej kolejności: pięć liter, pierwsza „k”, ostatnia „a”. Początkowo wydaje im się, że ten wyraz to nie wyraz, że to rodzaj mówionego przecinka, bo tak często pada z naszych ust.

Z ust dziennikarzy i komentatorów – przynajmniej do mikrofonu – „k….” raczej nie pada, chociaż w Internecie na pewno znajdą się wyjątki. Dziennikarzom i komentatorom po prostu nie wypada, więc musieli znaleźć sobie słówko zastępcze. Testowali, sprawdzali, próbowali, eksperymentowali i szukali, aż znaleźli.

To słówko zastąpiło im nie tylko przecinek, ale również kropkę, dwukropek, trzykropek, średnik, myślnik i wszystkie inne znaki przestankowe (edytora tekstu proszę, żeby jednak nie zmieniał na „przystankowe”). Może nawet cudzysłów i nawias, tego jednak nie jestem pewien, ponieważ interpunkcja radiowo-telewizyjna trochę się różni od pisanej.

To słówko jest zaimkiem. Zaimków znamy – jak by powiedzieli niektórzy – „całe mnóstwo”, ale na potrzeby tego tekstu wystarczy nam „pół mnóstwa”. Mamy zatem zaimki rzeczowne, przymiotne i liczebne (te są odmienne) oraz przysłowne (tych nie odmieniamy). Ten podział nas jednak nie interesuje; nas interesuje podział zaimków ze względu na funkcje. A tych funkcji jest aż dziewięć, więc przejdźmy od razu do zaimka dzierżawczego – mój, twój, jej, nasz...

Słówkiem awaryjnym, wręcz ukochanym przez komentatorów, jest „swój” we wszelkich formach i odmianach. Czy ktoś jeszcze nie słyszał podczas transmisji sportowej zwrotów (to bardzo krótka lista przykładów): „W pierwszym składzie swojej drużyny”, „Zaatakował rywala swoją prawą nogą”, „Miał swoje sytuacje”, „Stanął przed swoją szansą”, „Zaliczył swoją asystę”, „Zadebiutował w reprezentacji swojego kraju”? Jedna ręka do góry, palce drugiej na klawiaturę – zgłoszenia przyjmuję w dziale „Komentarze”.

Kilku innym zwrotom z tej serii należy się jeszcze słowo złośliwego komentarza. „Napastnik ma na swoim koncie pięć goli”... Oj, to ten napastnik jest biedny, bo bramkarz może mieć nie jedno, a pięć kont. Czystych, rzecz jasna. Koledzy, mówcie: „W pięciu meczach nie puścił gola”. Jeśli już koniecznie musicie o tych kontach, to niech zostanie w liczbie pojedynczej, bo „pięciokrotnie zachować czyste konto” to dla bramkarza chyba nie wstyd, prawda?

Zaimkom wskazującym też się coś od życia należy. Zawsze można usłyszeć, że coś się stało „w tej drugiej połowie” albo na pewno stanie się „w tym trzecim secie”. Panowie (panie rzadziej komentują, więc rzadziej się mylą), ile – waszym zdaniem – może być „tych” drugich połów i trzecich setów? Czy po chwili namysłu nie przyznacie, że jedna lub jeden wystarczy?

Gdybym był napastnikiem, też chciałbym „strzelić swojego gola”. Gdyby jednak trener kazał mi stanąć między słupkami, to stanowczo wolałbym puszczać cudze gole. Żeby ktoś nie pomyślał, że używam sobie tylko na komentatorach piłkarskich... Tenisowi zachwycają się na przykład Rogerem Federerem, który „w swojej karierze” wygrał 17 turniejów Wielkiego Szlema. Czy nie mógłby jednego z nich, najlepiej Wimbledonu, wygrać w mojej karierze (ależ to brzmi!)? Po Puchar Davisa łapy nie wyciągam, bo Federer ma tylko jeden. Zresztą od niedawna i jeszcze nie zdążył się nim nacieszyć.

1 komentarz:

  1. Krzysztof Cukierski23 grudnia 2014 11:58

    Wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Bożego Narodzenia i
    wszelkiej pomyślności w Nowym Roku 2014 życzy Krzysztof Cukierski

    OdpowiedzUsuń