wtorek, 23 grudnia 2014

Unikalny, ale błąd

Skoro ma być o polszczyźnie dziennikarzy nie tylko sportowych, to korzystam z okazji, która sama wpadła mi w ręce. Konkretnie – wczoraj wypadła ze skrzynki pocztowej. Prawdziwej, a nie jakiegoś mejlboksa (ale to fatalnie wygląda...). Prasę codzienną jeszcze mogę przeczytać na monitorze podczas śniadania lub pijąc kawę. Ale miesięcznik, a tym bardziej książkę? Nie, musi być papier!

Wyjąłem magazyn ze skrzynki – tytułu nie zdradzam, bo wsypałbym autorów, a przecież obiecałem, że będzie bez nazwisk – i zacząłem czytać. Po kilkunastu stronach wiedziałem, że już dziś przemówię ludzkim głosem i nie napiszę złego słowa o kolegach z działów i mediów sportowych.
Miesięcznik zajmuje się tematyką finansowo-biznesową i uchodzi za bardzo opiniotwórczy. W tym numerze chciał ukształtować moją opinię na temat tego, co mnie, a zwłaszcza moją kieszeń, czeka w 2015 roku. To samo zrobił 12 miesięcy temu, więc przy okazji ocenił, jak spełniły się przewidywania ekspertów.
„Rok temu najwięcej trafnych prognoz mieli ex aequo…” – tu padły dwa nazwiska, zaś z następnego zdania dowiedziałem się, że „na drugiej pozycji znaleźli się…” – i znów dwa nazwiska. Ten, kto zdaniem autora raportu zajął trzecie miejsce, przegrał z czterema rywalami. Biznesmenom, profesorom, doktorom i piszącym o nich dziennikarzom ekonomicznym może to wszystko jedno, ale w sporcie jest prościej – jeśli przegrałeś z czterema, to jesteś piąty, a nie trzeci.
Czego jednak wymagać od szeregowego dziennikarza, skoro redaktor naczelny popełnił we „wstępniaku” błędy, które źle świadczą nie tylko o nim samym, ale także o korekcie (o ile z korekty wydawnictwo nie zrezygnowało z powodów oszczędnościowych).
Autor był uprzejmy pochwalić pewnego biznesmena za „unikalną” wiedzę o rynku. Unikalna, proszę szanownego pana redaktora, to taka, której da się uniknąć. Tak samo jak łatwopalny to taki, który łatwo się pali. Albo jadalny, czyli nadający się do jedzenia, choć niekoniecznie smaczny. W tym kontekście wiedzę biznesmena należało określić – jeśli już koniecznie w tej stylistyce – jako „unikatową”, czyli rzadką, niepowtarzalną, jedyną w swoim rodzaju. Umówmy się więc, że unikalny jest właśnie ten błąd.
Kilka akapitów dalej można się dowiedzieć, że 63 to... cyfra. Wszystkie nauczycielki matematyki zapewniały mnie, że cyfr jest tylko dziesięć, a wszystkie da się zapisać używając zaledwie jednego znaku. Przy okazji każda cyfra, zależnie od kontekstu, może być również liczbą, ale nie każda liczba może być cyfrą. W świecie finansów, gdzie operuje się miliardami i stopami procentowymi, to może detal, ale w mediach bardziej rygorystyczne podejście jest mile widziane.
Przy okazji różnicy między cyfrą a liczbą należy wspomnieć także o rzeczownikach policzalnych i niepoliczalnych, ale o tym – na pomoc dziennikarzy sportowych na pewno mogę liczyć – napiszę za tydzień.
I już na marginesie: jeśli piszemy o samochodzie, jak ów naczelny we „wstępniaku” – o wartburgu, toyocie, fiacie czy jakimkolwiek innym – to małą literą. To przecież nazwa pospolita, choćbyśmy mówili nawet o maybachu. Duża litera jest zastrzeżona dla producenta danego auta, bo dopiero to jest nazwą własną.
W komentarzu do poprzedniego odcinka pojawiły się życzenia świąteczne. Serdecznie za nie dziękuję, a wszystkim Czytelnikom życzę, żeby nie mieli większych problemów niż razem czy osobno!

2 komentarze:

  1. Unikalny = unikatowy
    "Językoznawcy poloniści z początku krytykowali słowo unikalny – używane w znaczeniu 'bardzo rzadki, unikatowy' – jako rzekomo mylące, bo mające znaczyć 'dający się uniknąć'. Potem ktoś przeprowadził dokładną analizę i dowiódł, że w systemie słowotwórczym polszczyzny brak wystarczających przesłanek, aby słowu temu przypisywać takie znaczenie, jakie chcieli mu przypisać normatywiści. Jednocześnie – ponieważ język nie lubi jednostek tożsamych funkcjonalnie – realne znaczenia słów unikalny i unikatowy się zróżnicowały, co nawet znalazło wyraz w słownikach."
    Powyższy cytat ze strony Słownik Języka Polskiego PWN, autor Mirosław Bańko UW

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, Maćku, za komentarz, ale - przyznaję - jestem najwyżej polonistą-amatorem, a raczej praktykiem. Autor wywodu, który zacytowałeś, jest profesorem, więc gdzie mi do niego. Bardzo przywiązałem się do sformułowania "realne znaczenia słów unikalny i unikatowy się zróżnicowały", które potwierdza moją tezę, że stawianie znaku równości to w tym przypadku jednak błąd.
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń