czwartek, 7 grudnia 2017

Obcy kombinezon

Za oknem raczej jesień, w kalendarzu nawet na pewno, za to w telewizji zima już się rozkręca. Jeszcze tydzień albo dwa, a skoczkowie narciarscy będą nam – nomen omen – wyskakiwali z lodówki.

Mam nadzieję, że nie z lodówki kupionej na kredyt zaciągnięty w firmie, którą reklamuje Polski Związek Narciarski, bo herbata po góralsku okaże się napojem naprawdę niskoprocentowym w porównaniu z odsetkami od tej pożyczki... Ja w każdym razie dyskwalifikuję tę firmę już na rozbiegu.

Koniec dygresji, czas na konkrety. Kilka dni temu Facebook był uprzejmy przypomnieć mi, że Polish-Swoj-Polish skończył trzy latka. Z tej okazji muszę się pochwalić, że mój blog nie tylko nadąża za trendami w polskiej polityce, ale nawet je wyprzedza. Odpowiednia ustawa nie została jeszcze uchwalona, a ja już dostaję od sygnalistów podpowiedzi, kto, gdzie i jak zgrzeszył – głównie słowem – przeciwko poprawnej polszczyźnie. Imion, nazwisk ani tym bardziej numerów PESEL zdradzał nie będę, na wszelki wypadek zasłaniając się ustawą o ochronie danych osobowych.

Sygnalista – nazwijmy go panem X – sprawił, że transmisje z Pucharu Świata w skokach zacznę oglądać bardziej regularnie, a nie tylko wtedy, gdy w całym eterze nie znajdę nic ciekawszego. Dowiedzieliśmy się mianowicie – ja od sygnalisty, a telewidzowie od komentatora – że „Piotr Żyła został zdyskwalifikowany przez kombinezon”.

Muszę przyznać, że na tę wieść zareagowałem stanowczo, chociaż nie od razu. Następnego dnia zarządziłem w domu przegląd szafy w poszukiwaniu kombinezonu, któremu mógłbym zadać kilka pytań. Nie znalazłem żadnego. Pewnie dlatego, że żadnego nie mam, a tym bardziej takiego, który by się nadawał do skakania na nartach.

Pytania jednak same cisną się pod klawisze i aż żal ich nie zadać. Kto temu kombinezonowi dał prawo oceniać Piotra Żyłę? Czy ten kombinezon ma po temu jakiekolwiek kwalifikacje? A jeśli nawet ma, to czyje interesy reprezentuje – nasze czy FIS? I kto go wybrał, bo ja nie... Uważam, że nie można tego tak zostawić, bo dziś Piotr Żyła jest dyskwalifikowany przez kombinezon, a jutro Maciej Kot przez kask albo Kamil Stoch przez but. Lewy!

Drugi sygnalista – tym razem pan Y – zwrócił uwagę nie na wygląd skoczków, lecz ich osiągnięcia. Wiadomo, że w tej konkurencji chodzi z grubsza o to, aby skoczyć i daleko (co jest dla mnie oczywiste), i ładnie (noty za styl – moim zdaniem – to zachęta dla sędziów do majstrowania przy wynikach). Nawet ja to wiem, więc tym bardziej wiedzą komentatorzy. „To najdalsza odległość!” – entuzjazmował się jeden z nich.

Nie podzielam tego entuzjazmu. Po pierwsze nie wiem, kto na tak zacną odległość skoczył, więc nie chciałbym się cieszyć z sukcesu obcokrajowca, a zwłaszcza… (sami wiecie kogo). Po drugie wiem, że odległość w stopniu najwyższym opisującego ją przymiotnika może być największa albo najmniejsza, nigdy zaś najdalsza albo – dlaczego by nie? – najodleglejsza.

Mimo wszystko jestem temu koledze-dziennikarzowi dozgonnie wdzięczny, ponieważ teraz mogę na podstawie jednego zdania ocenić, do komentowania jakiej dyscypliny kto się bardziej nadaje. Jeśli usłyszę o odległości najdalszej – do skoków; jeśli najbliższej – wiadomo, że do piłki.

Pozostałych sygnalistów przepraszam i zapewniam, że żaden meldunek się nie zmarnuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz