czwartek, 30 marca 2017

Moment z telemarkiem

– Fajny film wczoraj widziałem – jak zwykle zagaił Jędrek.
– Momenty były? – to, jak zwykle, najbardziej interesowało Mańka.
– No masz! Najlepiej jak...

Tak przez lata Andrzej Zaorski i Marian Kociniak – czyli kultowa Para-Męt Pikczers – dyskutowali sobie w „Trójce” o kulisach srebrnego ekranu. Nie wiem, jak teraz, ale wtedy „moment” był synonimem sceny erotycznej. Z wieku, w którym ten aspekt filmu był najważniejszy w recenzji, niestety już dawno wyrosłem, a dziś słowo „moment” kojarzy mi się źle.

Zgrzytało mi w uchu i zgrzytało, aż wreszcie zajrzałem do pomocy naukowych. Zwroty, o których chcę dziś napisać, językoznawcy określają mianem kancelaryzmów (wyrażeń charakterystycznych dla stylu urzędowego). Dawniej była to tylko neutralna kategoria opisowa, ale ostatnio nabrała cech epitetu. Poloniści niech piętnują, a ja tylko trochę sobie pożartuję.

Zwrot „na ten moment” – od czasu do czasu na zmianę z „na tę chwilę” – dziennikarz prowadzący studio powtarzał jak refren. Pomyślałbym, że to może dzień świstaka, ale nie – po każdym oświadczeniu, który zespół „na ten moment” zagra w następnej rundzie, telewizor przenosił mnie na inne boisko.

Pół biedy, jeśli komentator mówi „na tę chwilę”, chociaż nie wiem, dlaczego sięga po język urzędowy, aby opisać rywalizację sportową. Gdy słyszę – wcale nie tak rzadko – „na tą chwilę”, sięgam już po epitety, przy których „Ty kancelarysto!” brzmi jak komplement.

Dziennikarze wszelkich specjalności, sportowi nie są pod tym względem ani gorsi, ani lepsi, uwielbiają spekulować. Zawsze mają jakiegoś faworyta, który powinien wygrać wybory albo mecz. „Nie sądzę, aby miała spaść na ten moment” – powiedział komentator o drużynie, która radzi sobie znacznie poniżej możliwości. Może – jak kot – spadnie nie na moment, a na cztery łapy i zostanie w ekstraklasie?

Skoczkowie skaczą, a komentatorzy opisują ich wyczyny. „Wskoczył na ten moment na ósme miejsce” – poinformował dziennikarz. Wychowany na boisku lekkoatletycznym od razu pomyślałem o trójskoku, ale coś mi nie pasowało. Wcale nie śnieg zamiast tartanu i nie narty zamiast kolców. Zabrakło mi jednego odbicia, bo po pierwszym zawodnik wylądował na tym momencie, a po drugim – na ósmym miejscu. Na pewno chciał wylądować na pierwszym, ale oblał test z celności lądowania (to jedna z konkurencji spadochroniarstwa).

Wydaje mi się, że przydałby się spójnik – na przykład „i” – bo wtedy zdanie „Wskoczył na ten moment i na ósme miejsce” straciłoby sens, natomiast sporo by zyskało na poprawności stylistycznej. Dodatkowej dramaturgii skokowi na moment dodałby spektakularny upadek. Lądowania na momencie z telemarkiem nie biorę pod uwagę.

– Fajny mecz wczoraj widziałem – jak zwykle zagaił Jędrek.
– Momenty były? – jak zwykle to najbardziej interesowało Mańka.
– No masz! Najgorzej jak...

2 komentarze:

  1. CZYTAM, I CIAGLE SIE UCZĘ, dziękuję za krótkie lekcje poprawnej polszczyzny, chciałoby się powiedzieć, że zawsze jest czas na dobre lekcje j. polskiego, pozdrawiam
    j

    OdpowiedzUsuń