Już od rana Facebook atakuje mnie informacją o
Dniu Przyjaciela. Z ciekawości zacząłem szukać dnia, który w kalendarzu
zmieściłby się między tym a następnym odcinkiem „Polisza” i dałby się
podciągnąć pod jego tematykę. Znalazłem – w sobotę przypada dzień Dzień
Rzeźnika. W końcu to blog o rzeźnikach języka polskiego.
Porównanie krwawe, więc przykłady muszą być
najlepszego sortu. Przejrzałem notatki i wybrałem kilka kandydatur. Niestety
nie potrafię uporządkować ich w kolejności od najlepszej do najgorszej – w
końcu w tle jest sport – ale to jeszcze nie powód, aby skazać je na
zapomnienie.
Kilka razy nabijałem się tu z czasu
regulaminowego. Pytałem, czy gol zdobyty po 90. minucie nie zostanie automatycznie
uznany za nieregulaminowy. Po wielu miesiącach, chociaż przypadkowo, wreszcie
doczekałem się odpowiedzi. Jeden z komentatorów powiedział mianowicie o „prowadzeniu
wewnątrz meczu”. Wnioskuję, że bramka strzelona w czasie doliczonym pozostaje
na zewnątrz. Oczywiście mogę się mylić, więc proszę autora o interpretację.
Prowadzenie w meczu nie jest dane raz na
zawsze. Przecież drużyna przeciwna też potrafi coś-tam coś-tam. No i stało się
– jak zauważył sprawozdawca, „stracili gola rzutem na taśmę”. Zaśmierdziało mi
to strzałem samobójczym, ponieważ „rzut na taśmę” Wielki Słownik Języka
Polskiego definiuje jako „wysiłek, podejmowany w ostatniej chwili, w której
jeszcze można osiągnąć zamierzony cel”. Jeszcze raz obejrzałem powtórkę.
Piłkarze drużyny, która straciła gola, nie podjęli żadnego wysiłku, aby temu
zapobiec. Komentator też się nie wysilił.
Moda na przyimek „w” nie przemija. Od dawna
słyszymy o skoczkach narciarskich „w treningu”, piłkarzach „w rozgrzewce” czy –
to mnie śmieszy najbardziej – „piłce w boisku”. Nie twierdzę, że każdy
komentator popełnia te błędy, ale robi to naprawdę wielu. Aby jakoś się
wyróżnić z tłumu, trzeba wymyślić (a nawet wymyśleć...) coś swojego,
autorskiego i niepowtarzalnego, ale – obawiam się – tylko do czasu. Jeden
wymyślił: „Cracovia jest w problemie”, inni zaczną naśladować.
Łatwiej krytykować całą drużynę, bo wtedy
trudno narazić się konkretnemu piłkarzowi. Jednak nie zawsze da się tego
uniknąć i trzeba wyjaśnić telewidzom, dlaczego jeden z najlepszych zawodników
spisuje się poniżej możliwości. Otóż „wbrew poprzedniemu sezonowi ma kłopoty z
grą w podstawowym składzie”.
Słabszą formę jednych wykorzystują drudzy. W
życiu, a w sporcie w szczególności, to oczywista oczywistość. W zeszłym roku
młody zawodnik najczęściej wchodził na boisko z ławki rezerwowych, a w tym gra
znacznie częściej. Po prostu – ku radości swojej, kolegów z drużyny, trenera i
wszystkich kibiców, a na zgubę rywali – „uskutecznił się jako snajper”.
Kolejny dowód rzeczowy przeciwko jednemu z
rzeźników polszczyzny pozostawiam bez komentarza. Humor z zeszytów szkolnych
mógłby być wzorem dla zdania „Ten piłkarz musiałby nie móc chodzić, żeby samemu
zejść z boiska”.
Nic dziwnego, że tak ambitnych zawodników „kibice
oklaskują brawami”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz