czwartek, 2 lutego 2017

Dzień rzeźnika polszczyzny

Już od rana Facebook atakuje mnie informacją o Dniu Przyjaciela. Z ciekawości zacząłem szukać dnia, który w kalendarzu zmieściłby się między tym a następnym odcinkiem „Polisza” i dałby się podciągnąć pod jego tematykę. Znalazłem – w sobotę przypada dzień Dzień Rzeźnika. W końcu to blog o rzeźnikach języka polskiego.

Porównanie krwawe, więc przykłady muszą być najlepszego sortu. Przejrzałem notatki i wybrałem kilka kandydatur. Niestety nie potrafię uporządkować ich w kolejności od najlepszej do najgorszej – w końcu w tle jest sport – ale to jeszcze nie powód, aby skazać je na zapomnienie.

Kilka razy nabijałem się tu z czasu regulaminowego. Pytałem, czy gol zdobyty po 90. minucie nie zostanie automatycznie uznany za nieregulaminowy. Po wielu miesiącach, chociaż przypadkowo, wreszcie doczekałem się odpowiedzi. Jeden z komentatorów powiedział mianowicie o „prowadzeniu wewnątrz meczu”. Wnioskuję, że bramka strzelona w czasie doliczonym pozostaje na zewnątrz. Oczywiście mogę się mylić, więc proszę autora o interpretację.

Prowadzenie w meczu nie jest dane raz na zawsze. Przecież drużyna przeciwna też potrafi coś-tam coś-tam. No i stało się – jak zauważył sprawozdawca, „stracili gola rzutem na taśmę”. Zaśmierdziało mi to strzałem samobójczym, ponieważ „rzut na taśmę” Wielki Słownik Języka Polskiego definiuje jako „wysiłek, podejmowany w ostatniej chwili, w której jeszcze można osiągnąć zamierzony cel”. Jeszcze raz obejrzałem powtórkę. Piłkarze drużyny, która straciła gola, nie podjęli żadnego wysiłku, aby temu zapobiec. Komentator też się nie wysilił.

Moda na przyimek „w” nie przemija. Od dawna słyszymy o skoczkach narciarskich „w treningu”, piłkarzach „w rozgrzewce” czy – to mnie śmieszy najbardziej – „piłce w boisku”. Nie twierdzę, że każdy komentator popełnia te błędy, ale robi to naprawdę wielu. Aby jakoś się wyróżnić z tłumu, trzeba wymyślić (a nawet wymyśleć...) coś swojego, autorskiego i niepowtarzalnego, ale – obawiam się – tylko do czasu. Jeden wymyślił: „Cracovia jest w problemie”, inni zaczną naśladować.

Łatwiej krytykować całą drużynę, bo wtedy trudno narazić się konkretnemu piłkarzowi. Jednak nie zawsze da się tego uniknąć i trzeba wyjaśnić telewidzom, dlaczego jeden z najlepszych zawodników spisuje się poniżej możliwości. Otóż „wbrew poprzedniemu sezonowi ma kłopoty z grą w podstawowym składzie”.

Słabszą formę jednych wykorzystują drudzy. W życiu, a w sporcie w szczególności, to oczywista oczywistość. W zeszłym roku młody zawodnik najczęściej wchodził na boisko z ławki rezerwowych, a w tym gra znacznie częściej. Po prostu – ku radości swojej, kolegów z drużyny, trenera i wszystkich kibiców, a na zgubę rywali – „uskutecznił się jako snajper”.

Kolejny dowód rzeczowy przeciwko jednemu z rzeźników polszczyzny pozostawiam bez komentarza. Humor z zeszytów szkolnych mógłby być wzorem dla zdania „Ten piłkarz musiałby nie móc chodzić, żeby samemu zejść z boiska”.

Nic dziwnego, że tak ambitnych zawodników „kibice oklaskują brawami”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz