czwartek, 29 października 2015

On tylko gra

Ja tu sobie (no i wam) gadu-gadu o polityce, debatach i wyborach, a tam talenty komentatorów – na szczęście nie wszystkich – rozwijają się szybciej niż kariera Roberta Lewandowskiego. Jemu – ostatnio rzadko, ale jednak – zdarzają się mecze bez gola, natomiast im nie zdarzają się transmisje bez zdania wypowiedzianego jakby z myślą o tym blogu. Doceniam i szczerze dziękuję.

Jeśli o piłkarzach nie będących bramkarzami... Stop, tu zróbmy krótką dygresję, bo komuś może się nie podobać pisownia rozłączna „nie” z imiesłowem przymiotnikowym. Pod koniec XX wieku Rada Języka Polskiego postanowiła ujednolicić zasady pisowni tej partykuły z imiesłowami czynnymi i biernymi, lecz nie wszyscy jej członkowie podzielają ten pogląd. Jeśli więc komputer alarmuje was wężykiem, że w „nie będących” jest błąd, to mu nie wierzcie, bo można i tak, i tak, chociaż kiedyś trzeba będzie jednak pożegnać się ze spacją.
Wracajmy jednak na boisko. Jeśli o piłkarzach nie będących bramkarzami, obrońcami, skrzydłowymi albo napastnikami myślicie, że to pomocnicy, to jesteście w błędzie (a nawet mylnym błędzie – mogłaby dopowiedzieć jedna z postaci z „Czterdziestolatka”). Jeśli to nie obrona, nie skrzydło, nie atak i nie pomoc wreszcie, to co? To „ośrodek kreacyjny” – doniósł pan komentator.
Przyznaję, że zaniemówiłem. Na szczęście na krótko, bo kilka minut później dowiedziałem się, co może przynieść sukces drużynie, która właśnie przegrywała. Ja na pewno bym nie zgadł, wy raczej też nie. Chyba nikt by nie wpadł na to, że „losy meczu może odwrócić” (czy zauważyliście, jak często sprawozdawcy posługują się tym wytrychem?) „optymalizacja akcji ofensywnych”... Nie lubię trzykropków, też często nadużywanych, ale w tym przypadku poddaję się – w odruchu bezradności nie potrafię zoptymalizować zakończenia tego wątku.
Nie raz i nie dwa wyżywałem się na dziennikarzach błądzących „w świetle bramki”. Wydawało mi się, że na ten temat już chyba wszystko zostało napisane. Nic z tych rzeczy – mikrofon wyzwala w ludziach niezwykłą pomysłowość. Jeden z ekspertów poinformował telewidzów o statystyce, która mówi, że „98 procent goli pada ze światła bramki”. Proszę pana, my o tym dobrze wiemy, bo oglądamy i słuchamy. Niech pan lepiej powie to piłkarzom, którzy próbują strzelać z ciemności, a potem się dziwią, że nie mogą trafić.
Niektórym, na przykład Robertowi Lewandowskiemu, udaje się zasmucić bramkarza, a niektórym komentatorom udaje się wtedy po raz kolejny rozweselić telewidzów. Wiecie, co niedawno zrobił jeden z napastników? „Osadził gola w siatce bramki”! Ode mnie wykrzyknik, od nas wszystkich oklaski.
„Teraz on gra pomocnika” – oznajmił inny z moich faworytów. Tym jednym zdaniem wyjaśnił, dlaczego temu zespołowi tak tego dnia nie szło. Bo piłkarz tylko grał, czyli udawał pomocnika, może nawet podszywał się pod niego, i nie był w stanie pomóc drużynie, a co dopiero pokierować jej ośrodkiem kreacyjnym. Dobrym rozwiązaniem mogłoby być zaangażowanie w roli pomocnika kogoś z piłkarskiej reprezentacji Polski artystów. Sam tego meczu nawet najlepszy aktor raczej by nie wygrał, ale może zagrałby na Oscara?
Co z tego, że mecz dobry, jeśli facet z mikrofonem tylko gra komentatora?

1 komentarz: