Nie wiem, czy w nowym sezonie
rozgrywek polskiej ligi piłkarskiej zostaną odkryte talenty na miarę
reprezentacji, natomiast ja i kilku znajomych z Twittera już w pierwszej
kolejce odkryliśmy talent komentatorski. Taka perełka, że wręcz nie mogę się
doczekać drugiej kolejki!
Na ekrany telewizorów wróciła
piłka nożna w wydaniu krajowym. Kilka meczów tygodniowo (niektórzy komentatorzy
i zwłaszcza eksperci upierają się przy owczej formie „meczy”) można obejrzeć w
stacji bezpłatnej. Kibice są z tego powodu bardzo zadowoleni; poloniści
znacznie mniej.
Znów usłyszeliśmy – i zapewne
jeszcze wiele razy usłyszymy – że „bramkarz wyrzuca piłkę rękoma”. Nawet nie
próbuję sobie wyobrażać, jak to robi na przykład „nogoma”. Z „autorów bramek”,
„strzałów z najbliższej odległości”, „celnych trafień” i innych kalek
językowych już mi się nie chce żartować, za to z uznaniem odnotowałem oryginalne
rozwinięcie kilku innych zwrotów.
Co sądzę o „świetle bramki”, pisałem
pięć tygodni temu.
Bałem się, że żaden komentator już nie jest w stanie mnie zaskoczyć, a
jednak... Czy wiecie, dlaczego jedna z drużyn straciła gola? Bo jej obrońcy „skupili
się na swojej połowie światła bramki”! Ależ musiało ich oślepić...
O wyższości przymiotnika „trudny”
nad przymiotnikiem „ciężki” wypowiedziałem się całkiem niedawno w „Kasi z nadwagą”. Komentatorom dziękuję za kolejny argument w sporze z tymi, którzy
uważają, że przesadzam i po prostu się czepiam. „Piłka była ciężka dla
bramkarza” – padło z telewizora. Czy to znaczy, że dla napastnika, który ją
kopał, była choć trochę lżejsza?
Wkurza mnie także zwyczajne
niechlujstwo. Zawodowy dziennikarz nie powinien mówić „obrońca trochę schował
tą głowę”. Jeśli już nie potrafi schować całej, to niech chociaż chowa „tę”.
Zdarza się, że „posiadanie piłki jest takie same”, a powinno „takie samo”.
Jeden z piłkarzy grał podobno (nie wiem, nie chce mi się sprawdzać) w Mladej
Boleslav. To tak, jakby powiedzieć, że grał w Zielonej Góra albo w Nowym Jork.
To wszystko jednak pikuś – o,
przepraszam, Pan Pikuś! – przy wielkiej słabości naszej nowej gwiazdy do słowa
„dziewiczy”. Sprawozdawca, aby być w zgodzie z genderową poprawnością,
powtórzył ten przymiotnik kilka razy we wszystkich rodzajach. Na Twitterze
zapytałem, co powinienem brać, żeby nadążać za skojarzeniami komentatora. Ktoś
odpowiedział, że tylko „Mocarza”.
Inny uczestnik dyskusji na
Twitterze podsumował ten mecz tak: „To absolutnie nieskalanie czyste, rzekłbym dziewicze podejście
do komentowania”. Lepszej puenty raczej nie wymyślę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz