W mediach jak nie upał, to pyton, a to znaczy,
że sezon ogórkowy w pełni. Na moim biurku leży sterta notatek i czeka, a ja
jakoś nie mogę przełączyć się z trybu roboczo-podróżniczego na
roboczo-stacjonarny. Każdy powód jest dobry, żeby nie przegrzewać szarych
komórek.
Przedwczoraj – jak na sezon ogórkowy przystało
– zapakowałem sześć kilogramów do słoików i teraz czekam, kiedy rodzina i
przyjaciele zaczną się upominać o swój przydział. W poczuciu dobrze spełnionego
obowiązku, który sam sobie narzuciłem, zachciało mi się relaksu przy
komputerze. Na szczęście na Facebooku jest nie tylko polityka, która nigdy nie
pozwoli nam od siebie odpocząć i dopadnie nas wszędzie, czy tego chcemy, czy
nie.
No i tak sobie wędrując w dół monitora,
natknąłem się na „Poprawną polszczyznę”. Perełka! Przejrzałem tę witrynę i wynotowałem
co piękniejsze kwiatki wyrwane głównie z tablic promocyjnych w handlu i
gastronomii oraz reklam i ogłoszeń. Nowy słownik języka niby-polskiego mógłby
zawierać na przykład takie hasła:
– brązoletka
– klijęt
– kretka
– mrożąki
– paletki do babinktona
– sfetr
Gdyby ktoś z czytelników szukał pracy, to nie
radzę chodzić do pośredniaka, bo tam nuda. Wygrzebałem dla was, ale niestety
tylko dla panów, bardzo konkretną ofertę: „Przyjmę (…) męszczyznę z prawojazdem”.
Nie wiem tylko, jakiej kategorii ma być ten prawojazd – A, C czy może Ą+Ć.
Wątpliwość jest uzasadniona, ponieważ znalazłem także życzenia zaczynające się
od słów „wszystkim babcią i dziadką”.
Jest jeszcze jedna oferta, ale trochę się
boję, że chyba jednak za bardzo drastyczna. Osoby o zbyt bujnej wyobraźni
serdecznie proszę o przejście do następnego akapitu. „Zatrudnimy osobę na kebab”…
Są tacy, którzy nie czekają, aż podam im
oferty na tacy, lecz sami aktywnie szukają zatrudnienia. I wcale nie
wybrzydzają. „Każdą propozycja rozpacze” – zapewniają. Inni wzięli swój los w swoje
ręce, przeszli na samozatrudnienie i teraz rozglądają się za klientami
(ewentualnie klijętami). Jeśli akurat zaczynacie się budować, to nieśmiało
polecę „usługi koparko-ładowarko i mini koparko”. Konkurencja właśnie
zrealizowała zamówienie i wystawiła rachunek za: „Usuga: pszewus płyt
drogowych”.
Ale po co komu droga... Zbudujcie sobie willę.
Nie stać was? To może chociaż pół bliźniaka? Też nie? Przecież musi być na to
jakaś rada… O, nie masz kasy, to „weś kredyt” – radzi tablica reklamowa. Pewnej
pani brakuje już chyba naprawdę niewiele, więc aby spiąć budżet inwestycji,
postanowiła sprzedać „sweterek marki KEEP AWAY FROM FIRE”.
Jeśli po lekturze tego odcinka ktoś zauważył u
siebie niepokojące objawy, na przykład tolerancję na „pińdziesiąt złoty”, powinien
pójść rano do przychodni i zrobić podstawowe badania. Jeśli akurat do wspomnianej
przez „Poprawną polszczyznę” (której autorom jeszcze raz dziękuję za
inspirację), to koniecznie „nadczo”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz