Juliuszowi Słowackiemu marzyło się, aby „język giętki
powiedział wszystko, co pomyśli głowa”. Nie przewidział jednak, że 150 lat
później (proszę nie czepiać się szczegółów) publiczność nie będzie chciała
czytać żadnych poematów, a zwłaszcza dygresyjnych, bo wybierze tak prozaiczną
rozrywkę, jak oglądanie telewizji.
Wieszcz nie przewidział, więc nie mógł docenić, jak
giętkie będą czasem języki komentatorów sportowych. W niektórych przypadkach są
tak giętkie, że mówią nawet to, czego głowa nie tylko jeszcze nie pomyślała,
ale w ogóle nie byłaby w stanie wymyślić (nie wymyśleć!).
Giętkość języka sprawozdawców polega przede wszystkim na
budowaniu zdania w szyku absolutnie dowolnym. Podmiot raz je zaczyna, raz
kończy, a czasem pada gdzieś w środku między orzeczeniem a przydawką,
dopełnieniem albo okolicznikiem. I nie jest to świadoma inwersja (wg słownika
terminów literackich: przestawienie naturalnego szyku
wyrazów w zdaniu lub członów składniowych w zdaniu rozwiniętym albo zdań w obrębie
zdania złożonego; zwiększa napięcie, oczekiwanie), to efekt bałaganu.
Teraz konkrety, bo teorii już za dużo. „Dołączył do drużyny Kanonierów z Barcelony” – powiedział
jakiś komentator o jakimś piłkarzu. Chciał powiedzieć, że do Kanonierów piłkarz dołączył z Barcelony.
Chyba każdy kibic wie, że Kanonierzy
to Arsenal, a Arsenal to Londyn (Kijów też, ale nie w tym przypadku).
Specjaliści od rozgrywek w innych krajach też mają (wielu
dodałoby, że „swoje”) problemy. „Jeśli chodzi o napastników strzelających gole
w Bundeslidze spoza Niemiec…”. No i skąd mam wiedzieć, o którą Bundesligę
chodzi? Może austriacką? Gdyby komentatorowi chodziło o „napastników spoza
Niemiec strzelających gole w Bundeslidze”, sprawa byłaby prostsza.
Ciekawie jest także podczas meczów drużyn narodowych. „Didier
Deschamps między innymi na trybunach” – dowiedzieliśmy się o nadprzyrodzonych
zdolnościach selekcjonera reprezentacji Francji. Nie dowiedzieliśmy się
natomiast, bo komentator był niedoinformowany, o innych miejscach pobytu
Deschampsa w tym samym czasie. Z czego bym się teraz nabijał, gdyby był „na
trybunach między innymi Didier Deschamps”?
„Trener wie tylko i wyłącznie, że pozostało mu
przygotowywać reprezentację do mistrzostw Europy”. Słaby to szkoleniowiec,
który wie tak mało. Zdarza się, że już w połowie eliminacji drużyna
traci nawet teoretyczne szanse awansu do turnieju finałowego. Jeśli z tego
powodu selekcjoner nie straci posady, to wie, że „pozostało mu tylko
przygotowywać reprezentację” do następnych eliminacji.
W telewizji jest nie tylko piłka nożna. Jest także tenis,
a podczas turniejów Wielkiego Szlema – bardzo dużo tenisa. „Miała w tej
sytuacji piłkę na rakiecie Halep”. Rozumiecie coś z tego? Jeśli podejść do tego
zdania dosłownie, to podmiotem domyślnym jest inna tenisistka, która miała piłkę
nie na swojej rakiecie, lecz na rakiecie rywalki. Obraz telewizyjny pokazywał
natomiast, że piłkę miała jednak Rumunka. Komentator, zamiast zacząć zdanie od
podmiotu, przeniósł go na sam koniec i postawił kropkę. To nie jest pojedynczy
przypadek – to przykład maniery, która staje się plagą psującą język.
Na koniec inny mistrz mikrofonu, dyscyplina bez znaczenia.
„Raczej myślę, że im to się nie uda” – powiedział. No tak, raczej myślał…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz