czwartek, 15 czerwca 2017

Kanonierzy z Barcelony

Juliuszowi Słowackiemu marzyło się, aby „język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa”. Nie przewidział jednak, że 150 lat później (proszę nie czepiać się szczegółów) publiczność nie będzie chciała czytać żadnych poematów, a zwłaszcza dygresyjnych, bo wybierze tak prozaiczną rozrywkę, jak oglądanie telewizji.

Wieszcz nie przewidział, więc nie mógł docenić, jak giętkie będą czasem języki komentatorów sportowych. W niektórych przypadkach są tak giętkie, że mówią nawet to, czego głowa nie tylko jeszcze nie pomyślała, ale w ogóle nie byłaby w stanie wymyślić (nie wymyśleć!).

Giętkość języka sprawozdawców polega przede wszystkim na budowaniu zdania w szyku absolutnie dowolnym. Podmiot raz je zaczyna, raz kończy, a czasem pada gdzieś w środku między orzeczeniem a przydawką, dopełnieniem albo okolicznikiem. I nie jest to świadoma inwersja (wg słownika terminów literackich: przestawienie naturalnego szyku wyrazów w zdaniu lub członów składniowych w zdaniu rozwiniętym albo zdań w obrębie zdania złożonego; zwiększa napięcie, oczekiwanie), to efekt bałaganu.

Teraz konkrety, bo teorii już za dużo. „Dołączył do drużyny Kanonierów z Barcelony” – powiedział jakiś komentator o jakimś piłkarzu. Chciał powiedzieć, że do Kanonierów piłkarz dołączył z Barcelony. Chyba każdy kibic wie, że Kanonierzy to Arsenal, a Arsenal to Londyn (Kijów też, ale nie w tym przypadku).

Specjaliści od rozgrywek w innych krajach też mają (wielu dodałoby, że „swoje”) problemy. „Jeśli chodzi o napastników strzelających gole w Bundeslidze spoza Niemiec…”. No i skąd mam wiedzieć, o którą Bundesligę chodzi? Może austriacką? Gdyby komentatorowi chodziło o „napastników spoza Niemiec strzelających gole w Bundeslidze”, sprawa byłaby prostsza.

Ciekawie jest także podczas meczów drużyn narodowych. „Didier Deschamps między innymi na trybunach” – dowiedzieliśmy się o nadprzyrodzonych zdolnościach selekcjonera reprezentacji Francji. Nie dowiedzieliśmy się natomiast, bo komentator był niedoinformowany, o innych miejscach pobytu Deschampsa w tym samym czasie. Z czego bym się teraz nabijał, gdyby był „na trybunach między innymi Didier Deschamps”?

„Trener wie tylko i wyłącznie, że pozostało mu przygotowywać reprezentację do mistrzostw Europy”. Słaby to szkoleniowiec, który wie tak mało. Zdarza się, że już w połowie eliminacji drużyna traci nawet teoretyczne szanse awansu do turnieju finałowego. Jeśli z tego powodu selekcjoner nie straci posady, to wie, że „pozostało mu tylko przygotowywać reprezentację” do następnych eliminacji.

W telewizji jest nie tylko piłka nożna. Jest także tenis, a podczas turniejów Wielkiego Szlema – bardzo dużo tenisa. „Miała w tej sytuacji piłkę na rakiecie Halep”. Rozumiecie coś z tego? Jeśli podejść do tego zdania dosłownie, to podmiotem domyślnym jest inna tenisistka, która miała piłkę nie na swojej rakiecie, lecz na rakiecie rywalki. Obraz telewizyjny pokazywał natomiast, że piłkę miała jednak Rumunka. Komentator, zamiast zacząć zdanie od podmiotu, przeniósł go na sam koniec i postawił kropkę. To nie jest pojedynczy przypadek – to przykład maniery, która staje się plagą psującą język.

Na koniec inny mistrz mikrofonu, dyscyplina bez znaczenia. „Raczej myślę, że im to się nie uda” – powiedział. No tak, raczej myślał…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz