piątek, 23 grudnia 2016

Koalicja ponad podziałami

Kilka dni temu furorę w sieci zrobił twitterowy wpis Ryszarda Czarneckiego. Wynikało z niego, że pan europoseł sam sobie pogratulował rozmowy. Niestety nie wyjaśnił, z kim rozmawiał. Może sam ze sobą? Towarzystwo trochę się pośmiało, ale mało kto zwrócił uwagę na błąd ortograficzny.

Gratuluję rozmowy. Boli opozycję utrata władzy. Chorzy ludzie są rządni władzy za wszelką cenę” – cytuję. Poprawiłem tylko małe litery na wielkie i wprowadziłem polskie znaki diakrytyczne, bo autor (zresztą nie od jeden na Twitterze) nie przywiązuje się do ą, ć, ę, ł, ń, ó, ś, ź ani nawet ż.

Gdyby się przywiązywał, zarzuciłby tym wszystkim niezbyt zdrowym, że są „żądni” władzy. Owszem, jest w polszczyźnie przymiotnik „rządny”, ale jego znaczenie raczej nie odpowiadałoby panu Czarneckiemu. Słownik Języka Polskiego:
1. Umiejący dobrze gospodarować, zarządzać czymś; gospodarny.
2. Porządny.
Jeśli te cechy ludzi rządnych autor miał na myśli, to przepraszam i cofam wszystkie krytyczne i złośliwe uwagi.

Na wydarzenia, które w zeszłym tygodniu miały miejsce w Sejmie, wszyscy mają jasno określony pogląd i już nikt nikogo nie przekona, że białe jest białe (albo, jak kto woli, czarne). Ja jednak spróbuję zjednoczyć publiczność, zarzucając obu stronom politycznego sporu niekompetencję językową. Jedni wyświetlali na monitorach komunikat, że „głosowania zostały przeniesione na Salę Kolumnową”, a drudzy oburzali się wyłącznie z powodu przeniesienia.

Jako samozwańczy strażnik polszczyzny w mediach wolałbym usłyszeć posła zwracającego się do oponenta politycznego z uwagą, że w tym przypadku nie mówi się „na Salę Kolumnową”, lecz „do Sali Kolumnowej”. Wskazana byłaby również troska o bezpieczeństwo osób przebywających – nie wiem, czy legalnie, mam natomiast nadzieję, że dobrowolnie – na dachu sali. Wprawdzie tegoroczna zima lodem dachu jeszcze nie posmarowała, ale ktoś się napracował nad przepisami bhp, więc wypada ich przestrzegać.

Czytając gazety, słuchając radia, oglądając telewizję i – przede wszystkim – śledząc wpisy w internecie, w życiu nie wpadłbym na pomysł, że panowie Ryszard Petru i Zbigniew Ziobro (poza brakiem znaków diakrytycznych w imieniu i nazwisku) mogą mieć jeszcze cokolwiek wspólnego. A mają. Obaj – jak zauważył Wojciech Szacki, którego obserwuję na Twitterze – „ramię w ramię walczą z polszczyzną”. To braterstwo broni objawiło się zgodnym twierdzeniem o „dalszej kontynuacji protestu”. Jeden pan poseł jest oczywiście za, drugi stanowczo przeciw, a język cierpi…

I tym optymistycznym – optymistycznym, bo pod względem językowym jedni są warci drugich – żegnam się z Państwem. Będę kontynuował dalej dopiero w przyszłym roku.

czwartek, 8 grudnia 2016

Pierwsza polonistka IV RP

Gdyby pani Anna Zalewska – obecna minister edukacji narodowej – była matematyczką, biolożką albo wuefistką, poszukałbym innego tematu. Minister Anna Zalewska jest jednak, niestety, polonistką. Jeśli podlegli jej urzędnicy (a są dowody, że już zaczęli) zaczną mówić i pisać po polsku jak ona, kuratorzy jak urzędnicy MEN, nauczyciele jak kuratorzy, a uczniowie jak nauczyciele, to...

„Kwota 900 milionów to środki wprost dedykowane na reformę” – pochwaliła się Anna Zalewska w jednej ze stacji radiowych. Nie oceniam, czy to dużo, czy mało, czy może w sam raz; zwracam tylko uwagę, że zwłaszcza pani minister (przypomnę: polonistka z wykształcenia) powinna znać definicję czasownika „dedykować”.

Proszę nie ściągać, podpowiadam za Słownikiem Języka Polskiego (www.sjp.pwn.pl): „poświęcić komuś utwór literacki, muzyczny lub dzieło sztuki, umieszczając w nim lub na nim dedykację”. Ani słowa o dedykowaniu środków. Gdyby pani minister zechciała się jednak upierać, że co ja tam mogę wiedzieć, bo z polskiego miałem tylko tróję – i muszę jeszcze przyznać, że na więcej konsekwentnie nie zasługiwałem – to będę się bronił. Lepiej już by było dedykować te środki reformie, nie „na reformę”.

Z drugiej strony trzeba docenić konsekwencję Anny Zalewskiej. Pani minister chce nie tylko zreformować polską edukację; ona wzięła się także za reformę SJP. „Są dedykowane adresy mejlowe" – oświadczyła przed innym mikrofonem. W tym przypadku mogłaby się zasłonić nieco już archaicznymi synonimami adresu – deklaracją, odezwą, orędziem, przesłaniem, uniwersałem czy nawet listem – które w połączeniu z bardzo współczesnym mejlem zgrzytają jednak trochę za głośno.

Sejmowe wystąpienia pierwszej nauczycielki III (czy może już IV?) Rzeczpospolitej nie zostały jeszcze wpisane do podstawy programowej nauczania języka polskiego. I całe szczęście, bo dzieci i młodzież mogłyby przyjąć, że mówi się „miliard złoty" (chodzi o pieniądze, nie o kolor miliarda), a w słowie „obiecaliśmy" akcent pada na przedostatnią sylabę. Podaję tylko te dwa przykłady, bo całego przemówienia nie chciało mi się słuchać.

Ponieważ nie wysłuchałem wystąpienia do ostatniej kropki, zajrzałem na stronę internetową www.men.gov.pl. Z najnowszych „Informacji” dowiedziałem się, że należy pisać „Anna Zalewska minister edukacji” bez przecinka czy innego znaku przestankowego. Właśnie interpunkcja sprawia autorom menowskiej witryny najwięcej kłopotów: „Podczas wizyty na Podkarpaciu, wiceminister edukacji ogłosiła także…”; „Podczas swojego przemówienia, wiceminister Teresa Wargocka podkreśliła jak ważne jest…”. Chcecie więcej przykładów? Poszukajcie sami, to latwe.

„Konkurs skierowany jest dla szkół… (tu zostały wymienione placówki oświatowe)” – zaczyna się kolejna informacja. Drogi autorze (autorko), szanowna pani minister – szczerze się cieszę, że konkurs nie został nikomu dedykowany; martwię się natomiast, że nie został dla szkół wszelakich po prostu przeznaczony. Jeśli już musiał być skierowany, to raczej „do” niż „dla”.

Jak wyjaśnia Ministerstwo Edukacji Narodowej, „pieniądze w żadnym stopniu nie uległy zmniejszeniu i pozostają na tym samym poziomie”. O zmniejszaniu pieniędzy, zwłaszcza w moim portfelu, w ogóle nie chcę ani czytać, ani słuchać.