Kilka dni temu
furorę w sieci zrobił twitterowy wpis Ryszarda Czarneckiego. Wynikało z niego,
że pan europoseł sam sobie pogratulował rozmowy. Niestety nie wyjaśnił, z kim
rozmawiał. Może sam ze sobą? Towarzystwo trochę się pośmiało, ale mało kto zwrócił uwagę na błąd ortograficzny.
„Gratuluję rozmowy.
Boli opozycję utrata władzy. Chorzy ludzie są rządni władzy za wszelką cenę” –
cytuję. Poprawiłem tylko małe litery na wielkie i wprowadziłem polskie znaki
diakrytyczne, bo autor (zresztą nie od jeden na Twitterze) nie przywiązuje się do ą, ć, ę,
ł, ń, ó, ś, ź ani nawet ż.
Gdyby się przywiązywał, zarzuciłby tym
wszystkim niezbyt zdrowym, że są „żądni” władzy. Owszem, jest w polszczyźnie
przymiotnik „rządny”, ale jego znaczenie raczej nie odpowiadałoby panu
Czarneckiemu. Słownik Języka Polskiego:
1. Umiejący dobrze gospodarować, zarządzać
czymś; gospodarny.
2. Porządny.
Jeśli te cechy ludzi rządnych autor miał na
myśli, to przepraszam i cofam wszystkie krytyczne i złośliwe uwagi.
Na wydarzenia, które w zeszłym tygodniu miały
miejsce w Sejmie, wszyscy mają jasno określony pogląd i już nikt nikogo nie
przekona, że białe jest białe (albo, jak kto woli, czarne). Ja jednak spróbuję
zjednoczyć publiczność, zarzucając obu stronom politycznego sporu niekompetencję
językową. Jedni wyświetlali na monitorach komunikat, że „głosowania zostały
przeniesione na Salę Kolumnową”, a drudzy oburzali się wyłącznie z powodu przeniesienia.
Jako samozwańczy strażnik polszczyzny w
mediach wolałbym usłyszeć posła zwracającego się do oponenta politycznego z
uwagą, że w tym przypadku nie mówi się „na Salę Kolumnową”, lecz „do Sali
Kolumnowej”. Wskazana byłaby również troska o bezpieczeństwo osób przebywających
– nie wiem, czy legalnie, mam natomiast nadzieję, że dobrowolnie – na dachu
sali. Wprawdzie tegoroczna zima lodem dachu jeszcze nie posmarowała, ale ktoś się napracował
nad przepisami bhp, więc wypada ich przestrzegać.
Czytając gazety, słuchając radia, oglądając
telewizję i – przede wszystkim – śledząc wpisy w internecie, w życiu nie
wpadłbym na pomysł, że panowie Ryszard Petru i Zbigniew Ziobro (poza brakiem
znaków diakrytycznych w imieniu i nazwisku) mogą mieć jeszcze cokolwiek
wspólnego. A mają. Obaj – jak zauważył Wojciech Szacki, którego obserwuję na
Twitterze – „ramię w ramię walczą z polszczyzną”. To braterstwo broni objawiło
się zgodnym twierdzeniem o „dalszej kontynuacji protestu”. Jeden pan poseł jest
oczywiście za, drugi stanowczo przeciw, a język cierpi…
I tym optymistycznym – optymistycznym, bo pod
względem językowym jedni są warci drugich – żegnam się z Państwem. Będę
kontynuował dalej dopiero w przyszłym roku.